Dzisiaj: | 168 |
W tym miesiącu: | 4850 |
W tym roku: | 30360 |
Ogólnie: | 504763 |
Od dnia 21-09-2006
W tytule tym zrobiłem aluzję do powieści Hanny Malewskiej o panach staropolskich, ale napiszę o całkiem dzisiejszych, o ich niedawno wydanych książkach. O publikacjach dwóch profesorów: Rafała Leszczyńskiego: „Pismach polemicznych” i jego syna Rafała Marcina studium pt. „Ojcowie Reformacji i filozoficzne wątki ich teologii”. Autorów łączy poza pokrewieństwem wyznanie ewangelicko-reformowane oraz polemika z poglądami katolickimi.
Zoil* nasz współczesny
Emerytowany profesor filologii zachodniosłowiańskiej i tłumacz Biblii Rafał Leszczyński senior zebrał w niewielkim tomie swoje teksty na temat wieloraki. O znaczeniu kościelnego terminu „laik” i Mikołaju Reju. O staropolskich duchownych ewangelicko-reformowanych Krzysztofie Kraińskim i Piotrze Wężyku Widawskim. O autorach XIX-wiecznych, Leszku Duninie Borkowskim i Antonim Szandlerowskim. O powieściopisarce Zofii Kossak i pisarzu ewangelickim Pawle Hulce-Laskowskim. O ekumenicznym przekładzie Nowego Testamentu, dokonanym z inicjatywy i sumptem Towarzystwa Biblijnego w Polsce.
Problematyka więc rozmaita, lecz łączy jednak owe teksty polemiczne nastawienie autora skierowane przeciw Kościołowi rzymskokatolickiemu. Gdy w swym pierwszym eseju profesor zajmuje się dociekaniem etymologicznym, wnioski są nie tyle filologiczne, ile – by tak rzec – teologiczne: autor wyśmiewa strukturę kościelną, w której masa wiernych świeckich to ludzie o wiele gorszego gatunku, bo nieżyjący w celibacie, a ulegający seksualnym żądzom. Gdy dowodzi, że ojciec literatury polskiej był ewangelikiem, nie katolikiem (Mikołaj Rej 1505-1569 – Red.), atakuje autorów, którzy byli innego zdania. Pisząc o katolikach Dunin Borkowskim i Szandlerowskim zajmuje się głównie ich krytyką grzechów panujących w tymże Kościele. Zofia Kossak jest w jego eseju jakby wyłącznie pisarką powielającą antyprotestanckie mity. A przekład ekumeniczny Biblii to według niego jakby głównie nieuprawniona dominacja rzymskokatolicka w tym wspólnym dziele 11 Kościołów.
Nie chcę być źle zrozumiany. Nie uważam, że mój Kościół nie popełnia grzechów ani że nie należy o nich pisać w imię jakiegoś ekumenicznego irenizmu (ruch w chrześcijaństwie dążący do zgody między wyznaniami, w Polsce głównie w XVI w. – Red). Sam piszę o nich stale w „Gazecie Wyborczej”, ponieważ sądzę, że każdy winien bić się raczej we własne czy swej wspólnoty piersi niż wypominać je innym. Czy jednak Leszczyński senior nie jest w swej książce zbyt jednostronny, czy nie jest to chwilami polemika w dawnym stylu, gdy nie widziało się niczego dobrego w innym Kościele a samo dobro we własnym? Za dużo tu chyba drobnych szpilek, nie wiem czy zawsze taktownych, nadmiernej podejrzliwości czasem. Może jednak pół wieku starań ekumenicznych przewrażliwiło mnie w tej kwestii. W każdym razie czytając podziwiałem erudycję teologiczną i filologiczną autora oraz jego niewątpliwy talent literacki: profesor Leszczyński senior jest pisarzem świetnym. Nieraz drażni, ale nie nudzi nigdy. Jest stylistą wybornym.
Reformatorzy filozofowali, a jakże!
Rafał Leszczyński junior też polemizuje i również z opinią katolicką. Mianowicie z poglądem wybitnego myśliciela francuskiego Etienne`a Gilsona, że Reformacja bezwzględnie potępiła filozofię. Zdaniem profesora Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej czołowi reformatorzy protestanccy Luter i Kalwin musieli w ogóle posługiwać się filozofią, nawet jeśli czynili to bez entuzjazmu. Ich krytyka filozofii dotyczyła głównie jej zdolności do poznania Boga, nie obejmowała natomiast kosmologii i filozofii społeczno-politycznej. Tu Luter i Kalwin doceniali osiągnięcia filozofów. Zresztą ewangelickimi reformatorami XVI-wiecznymi byli także Zwingli i Melanchton, którzy uważali, że umiejętne stosowanie filozofii w refleksji teologicznej wzmacnia siłę argumentacji. Wreszcie trzeba też wziąć pod uwagę poglądy radykałów reformacyjnych, anabaptystów Tomasza Müntzera i Simona Mennona, którzy też od filozofii wcale nie stronili.
Polemika z Gilsonem nie wypełnia jednak bynajmniej książki Leszczyńskiego juniora. Autor nie odnosi się już dalej do tego katolickiego filozofa i teologa, spokojnie szkicuje sylwetki tych sześciu myślicieli. Właśnie sylwetki: przedstawia także krótko ich życiorysy: z książki poduczyłem się porządnie myśli protestanckiej. A dodać trzeba, że zaraz we wstępie mamy polemikę nie z katolikami, ale fundamentalistami ewangelikalnymi, którzy pytają, po co filozofia, skoro całą prawdę mamy w objawieniu. Nie rozumieją, że bez filozofii nie mogliby używać pojęć „prawda” i „objawienie”, bo dopiero ona nadała tym słowom sens, w jakim ich użył. Ważne stwierdzenie, bo potoczne myślenie o religii jest takie, jak owych fundamentalistów. Co więcej, dotykamy tu chyba problemu, ile jest filozofii europejskiej w całej dotychczasowej myśli chrześcijańskiej: czy otwarcie jej na Azję nie musi zakwestionować niejedno filozoficzne w istocie pojęcie naszej wiary.
Filozof mimo woli
Luter był profesorem filozofii na uniwersytecie w Wittemberdze, gdzie wykładał Arystotelesa. Szybko jednak się do niego rozczarował, utwierdzając się w niechęci do filozofii scholastycznej, która go miała za mistrza. Potem odkrywa św. Augustyna, zwłaszcza jego naukę o zbawieniu z łaski przez wiarę. Ale nie pociąga go Platon, do którego ma skłonność filozof z Hippony (św. Augustyn – Red.). No i rozpoczyna wykłady z biblistyki, zaczyna się rodzić jego reformatorska teologia, nauka o usprawiedliwieniu jedynie przez wiarę a nie dzięki dobrym uczynkom. Teraz widać u Lutra posługiwanie się terminologią średniowiecznego filozofa Ockhama. „Brzytwę” tego franciszkanina, jego sprzeciw wobec mnożenia bytów, zastosował do oceny wartości moralnej człowieka. Kwestionował istnienie różnych stopni świętości: nie ma ludzi świętych i mniej świętych, gdyż wszyscy w równym stopniu są nieświętymi grzesznikami. Nie ma pośrednictwa świętych między Bogiem a zwykłymi ludźmi. Nie ma też pośrednictwa kapłanów: kapłaństwo jest powszechne.
Do głównego filozofa scholastycznego, czyli Tomasza z Akwinu, miał Luter oczywiście stosunek sceptyczny. Odrzucał ostro myśl o rozumnym poznaniu Boga tak u Erazma z Rotterdamu, jak i św. Tomasza. Niemniej w antropologii przyjmował arystotelesowsko-tomistyczny pogląd, że człowiek składa się z ciała i nieśmiertelnej duszy. Odrzucał teorię platońską, według której człowiekiem jest jedynie dusza, ciało jest jej więzieniem i przeszkadza jej w osiągnięciu doskonałości.
Profesor Leszczyński referuje w gruncie rzeczy niemal całe dzieło myślowe Lutra, ja odnotowałem tylko jego stosunek do wielkich filozofów dawnych i nowszych. Nie chcę bowiem przeciążać nadmiernie tego felietonu, a internet jest źródłem wiedzy wszelakiej.
Pojednawczy humanista
Teraz Filip Melanchton. Myśliciel nie tej olbrzymiej rangi, co Luter i Kalwin, ale warty uwagi, bo bardziej koncyliacyjny. Nie tylko wobec władz kościelnych, także w stosunku do idei humanizmu, a zatem do całej filozofii jako takiej. Początkowo ortodoks luterański, później już humanista powiada, że teologia odrzucająca filozofię (rozum) jest nieskładnym „dziwotworem”, pełnym sprzeczności i błędów. Teologia opiera się na objawieniu, filozofia na rozumie, są to dwie różne drogi, ale nie sprzeczne. Arystoteles powinien być wzorem teologa, a filozofowie są wręcz przyjaciółmi Boga. A wśród filozofów cenionych przez Melanchtona był także, jako arystotelik, Tomasz z Akwinu. Ciekawe, że poniekąd tomistą był także Zwingli, skądinąd – na przykład w pojmowaniu Eucharystii jako po prostu symbolu – najdalszy od ortodoksji katolickiej. Protestantyzm był i jest – ze swej istoty, ze swego zrywania z tradycją bardzo zróżnicowany. Zaskoczyła mnie jeszcze bardziej informacja, że w antropologii Zwingli głosił platońsko-gnostycki dualizm: ciało odciąga duszę od Boga, grzeszność człowieka wynika z jego materialności! Dziwny to zatem humanizm. Tu jednak z kolei różnił się także z Kalwinem, któremu taki platonizm był obcy (z myśli obu niemniej wyrosły Kościoły ewangelicko-reformowane).
Teolog predestynacji
Dojechałem tak do Kalwina. Reformator ten zmieniał swój pogląd na filozofię. Doszedł w końcu do wniosku, że człowiek miał możliwość poznania Boga, ale stracił ją przez swoją pychę i lenistwo. W ten sposób Kalwin oddalił się od Zwingliego, a zbliżył do Lutra. Ów drugi reformator szwajcarski (skądinąd Francuz) pesymistycznie ocenił możliwości moralne człowieka. Po upadku w raju stał się on karykaturą doskonałej istoty stworzonej przez Boga. Wola ludzka kieruje zawsze ku złemu, rozum za nią podąża. Usprawiedliwiająca i odnawiająca wiara pojawia się w człowieku wyłącznie za sprawą Bożej łaski. Wskutek jednak braku w nim dobrej woli, która skłoniłaby go do przyjęcia tej łaski, Stwórca musi dać mu ją sam.
Nie daje jej jednak wszystkim, lecz tylko tym, których wybrał do zbawienia jeszcze przed zaistnieniem świata. Pozostałym łaski odmówił, przeznaczając ich na potępienie. Czemu dał ją tylko nielicznym? Łaska jest darem Boga dla wybranych, na który nie zasłużyli. Nikt nie może dopraszać się darów jako czegoś należnego. Zresztą umysł ludzki nie potrafi przeniknąć zamiarów Boga. Nie można więc oceniać postępowania Stwórcy, lecz należy wierzyć, że Jego postanowienia są dobre i wypływają z miłosierdzia wobec człowieka. Dla wierzących doktryna podwójnej predestynacji – do zbawienia lub do potępienia – jest źródłem radości, gdyż mają oni świadomość, że są wybrani i nie muszą się lękać odrzucenia przez Boga. Ponadto dzięki predestynacji pojmują, że światem nie rządzi ślepy przypadek lub fatum, ale mądrość Boga: wszystko posiada swój cel i sens. Tak myślał szwajcarski reformator.
Napisałem o tym poglądzie Kalwina, bo jest to rzecz tak głośna, że trudno ją tu pominąć, choć jej związek z filozofią wydaje mi się mniej oczywisty. A pogląd ów brzmi dzisiaj okropnie. Warto wiedzieć jednak, że dzisiejsza teologia ewangelicko-reformowana dystansuje się od takiego pesymizmu. Był on zresztą poglądem, choć nie tak akcentowanym, również Lutra i Zwingliego: tylko Melanchton go nie przyjął. Ba, niech katolicy wiedzą tym bardziej, że taką potworną wizję Boga miał, owszem, św. Augustyn, choć już nie Tomasz z Akwinu, a i u św. Pawła są zdania na ten temat wieloznaczne. Myślę, że dzisiaj, gdy szerzy się nadzieja powszechnego zbawienia, w ogóle myślimy o Bogu inaczej. Zaczęliśmy – lepiej późno niż wcale – rozumieć, co to znaczy u św. Jana, że Bóg jest miłością. Nie jest księgowym ani okrutnym sędzią (mówi to również papież Benedykt XVI), która to Jego wizja tylu ludziom kazała odrzucić Jego istnienie!
Prekursorzy „drugiej Reformacji”
Co do anabaptystów (ruch religijny w XVI w. nie uznający chrztu niemowląt, społecznie rewolucyjny – Red.), to trzeba powiedzieć przede wszystkim, że ich dzisiejszą kontynuacją są poniekąd Kościoły ewangeliczne (ewangelikalne), zwane też wolnymi (bo nie związane nigdzie z władzą państwową). Ich teologicznym wyróżnikiem jest sprzeciw wobec chrztu niemowląt. Tomasz Müntzer zapisał się w historii poza tym jako rewolucjonista społeczny: poderwał do buntu chłopów niemieckich. Nie otrzymawszy poparcia Lutra, zginął, a z nim cały ten ruch. Poglądy filozoficzne miał również radykalne: zbliżał się do panteizmu (odrzucający Boga osobowego, lecz utożsamiający go z przyrodą – Red.). Z kolei Fryzyjczyk Menno kwestionował właściwie wcielenie Jezusa: Syn Boży nie miał ciała materialnego. Gdyby je miał, nie mógłby zbawić ludzi, bo materialność równa się grzeszności. Menno kontynuował zatem linię antropologii platońskiej i gnostyckiej. Choć odcinał się od filozofii, nie mógł od niej uciec. Od Müntzera różnił się zasadniczo swoim pacyfizmem, zdecydowanym odrzuceniem walki zbrojnej. Mennonici przetrwali do dzisiaj w niewielkiej liczbie, przede wszystkim w Ameryce.
Rafał Leszczyński: „Pisma polemiczne”. Wydawnictwo „Nowe Spojrzenia”. Warszawa 2011.
Rafał Marcin Leszczyński: „Ojcowie Reformacji i filozoficzne wątki ich teologii”. Wydawnictwo „Nowe Spojrzenia”. Warszawa 2010.
Jan Turnau