Facebook
Bunt Młodych Duchem
Książki polecane:
Licznik odwiedzin:
Dzisiaj: 115
W tym miesiącu: 4372
W tym roku: 23368
Ogólnie: 497771

Od dnia 21-09-2006

Bunt Młodych Duchem

Argumenty Kościoła przeciw zapłodnieniu in vitro

Autor: admin
04-10-2013

Wypowiedź ojca Jacka Salija OP
W odpowiedzi na tekst „Czy zrozumie to człowiek XXI wieku?”, który ukazał się w poprzednim numerze „Buntu…” (4/2011, s. 27) Redakcja otrzymała od znakomitego teologa, ojca prof. Jacka Salija OP, dwa teksty poświęcone tematowi zapłodnienia in vitro. Pierwszy, to instrukcja Kongregacji Nauki Wiary Donum vitae – zainteresowanych odsyłamy na strony internetu, gdzie można odnaleźć ten dokument. Drugim jest artykuł o. Salija „O zapłodnieniu in vitro porozmawiajmy spokojnie” (opublikowany: „W drodze” 3/2008, s. 131-137), którego fragmenty, na prawach polemiki, zamieszczamy poniżej. Do sprawy tej, ze względu na jej znaczenie i budzące kontrowersje, powrócimy. Redakcja.


Ból kobiety, nie mogącej doczekać się dziecka, przejmująco opisany jest w Piśmie Świętym, na początku Pierwszej Księgi Samuela. Nie dające się uśmierzyć nieszczęście niepłodnej kobiety wręcz dramatycznie przedstawia Protoewangelia Jakuba, utwór pochodzący z II wieku ery chrześcijańskiej. Anna, przyszła matka Matki Najświętszej, nie może się utulić od żalu nad samą sobą, ilekroć zobaczy zwierzęta ze swoimi małymi, ptaszki zajmujące się swoimi pisklętami, pola rodzące trawę, drzewa wydające owoce. „Stałam się gorsza od nierozumnych stworzeń!” – skarży się Panu Bogu. (…)
Zwracam na to uwagę, bo uzasadniając sprzeciw wobec powoływania do życia istot ludzkich metodą zapłodnienia in vitro, trzeba się ogromnie pilnować, żeby w naszych słowach nie pojawił się nawet pozór lekceważenia dla ludzkich dramatów, związanych z niemożnością urodzenia dziecka. (…)
Chodzi nie tylko o to, że zabija się
wiele embrionów

Niektóre pary, które w metodzie in vitro widzą ostatnią szansę, żeby urodzić dziecko (…) bronią się przed zarzutem, że w wyniku swoich starań o dziecko być może będą je mieli, ale kosztem wielu innych pochodzących od nich embrionów, których lekarze nie dopuszczą do dalszego życia. Ten fakt bagatelizuje się albo stwierdzeniem, że w naturze również wiele embrionów ginie na samym początku swojego życia, albo zapewnieniem, że my będziemy stosować tę wersję metody in vitro, w której prowadzi się do zapłodnienia tylko jednego albo dwóch jaj, a zatem żadnych „zbędnych” embrionów ani żadnego uśmiercania nie będzie.
Ustosunkujmy się do tych dwóch argumentów. Fakt, że również w naturze wiele embrionów ginie, trudno porównywać z ich zabijaniem. Żyjemy dłużej albo krócej, niektórzy żyją tylko kilka dni albo i kilka godzin, ale wszyscy kiedyś pomrzemy. Zgódźmy się jednak co do tego, że czym innym jest umrzeć, czym innym – zostać zabitym.
Co sądzić o takiej metodzie zapłodnienia poza organizmem matki, gdy naprawdę wyklucza się powoływanie do życia embrionów „zbędnych” oraz selekcję embrionów „wybrakowanych”, słowem, o takiej metodzie, w której naprawdę żadnych embrionów się nie zabija? Jak wiadomo, stosowanie tej metody istotnie zmniejsza szanse na doczekanie się dziecka. To uzasadnia podejrzenia, że nieraz jest ona stosowana tylko w deklaracjach – by uspokoić bardziej wrażliwe sumienia.
(…) Załóżmy, że naprawdę istnieją takie laboratoria, w których dokonywane jest zapłodnienie in vitro i naprawdę nigdy żadne embriony nie są tam zabijane. Czy przynajmniej w takich okolicznościach wolno niepłodnym małżonkom starać się o dziecko za pomocą tej metody? Odpowiadając na to pytanie, zauważmy najpierw, że owszem, tam, gdzie naprawdę nie ma zabijania embrionów, jest zdecydowanie mniej nieporządku moralnego.
Mimo wszystko jednak, nie można uznać tej drogi starania się o ciążę i o urodzenie dziecka za moralnie dopuszczalną. Wyjaśnia to instrukcja Donum vitae Kongregacji Nauki Wiary z 22 lutego 1987 r. o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania:

Poczęte dziecko powinno być owocem miłości swoich rodziców. Nie może być pożądane i poczęte jako wynik interwencji technik medycznych i biologicznych; oznaczałoby to sprowadzenie go do poziomu przedmiotu technologii naukowej. Nikt nie może uzależniać przyjścia dziecka na świat od warunków skuteczności technicznej ocenianej według parametrów kontroli i panowania (Donum vitae, II B 5).

Spójrzmy na argumenty obrońców metody in vitro. Wciąż powtarzają oni, że małżonkowie mają „prawo do dziecka”. To naprawdę nie jest język miłości, to jest język egoizmu i roszczeń do własności. Trudno się nie zgodzić z tym, co na ten temat zauważa Katechizm Kościoła Katolickiego: „Dziecko nie jest czymś należnym, ale jest darem. Największym darem małżeństwa jest osoba ludzka. Dziecko nie może być uważane za przedmiot własności, za coś, do czego prowadziłoby uznanie rzekomego . W tej dziedzinie jedynie dziecko posiada prawdziwe prawa: prawo, by być owocem właściwego aktu miłości małżeńskiej rodziców i jako osoba od chwili swego poczęcia mająca również prawo do szacunku” (2378). (…)
Profesor Jacques Testart, jeden z pionierów metody in vitro we Francji, przerażony bezmiarem towarzyszących tej metodzie nieludzkich faktów, przedstawił je w książce (wydanej również po polsku przez PIW) pt. Przejrzysta komórka. Część tych faktów przywołałem w tekście pt. O produkowaniu dzieci, który znajduje się w mojej książce pt. Wiara na co dzień. (…)
Pojawiło się zjawisko wynajmowania łona dla urodzenia cudzego dziecka. Na początku czerwca 2004 r. gazety doniosły, że Elizabeth Sales, 53-letnia Brazylijka urodziła własną wnuczkę, synowa miała bowiem problemy z donoszeniem dziecka do końca ciąży. Pod koniec maja 2005 r. w Belgii wybuchł skandal z kobietą, która za odpowiednią opłatą przyjęła do swojego łona embrion od bezdzietnej pary, ale gdy jeszcze była w ciąży, odstąpiła to dziecko jakiemuś innemu małżeństwu. Pewnemu białemu małżeństwu z Long Island w USA urodziło się czarne dziecko, mimo iż do zapłodnienia miał być użyty materiał genetyczny pochodzący od nich samych.
Mnożą się sprawy sądowe związane z techniką zapłodnienia in vitro. Dorosłe dzieci żądają zniszczenia spermy swojego zmarłego ojca, ażeby ostatnia jego żona nie urodziła im konkurentów do dziedziczenia. Małżeństwo rozpadło się, zanim zdążyło się doczekać potomstwa, a teraz były mąż sprzeciwia się implantacji embrionów, bo teraz już nie chce mieć dzieci z tą kobietą. Jakieś inne małżeństwo żąda odszkodowania od kliniki, gdyż urodziły im się trojaczki, a miały być tylko bliźnięta. (…)
Rzecz jasna, tego rodzaju ekscesom da się zapobiec za pomocą odpowiednich przepisów prawnych. Przywołuję je tutaj wyłącznie po to, żeby pokazać, iż metodę zapłodnienia in vitro kompromituje nie tylko towarzysząca jej łatwość zabijania ludzkich embrionów. Wydaje się, że poniekąd do natury tej metody należy postawa własnościowa w stosunku do innej istoty ludzkiej i postawie tej ulegają również ci, którzy postanowili z tej metody skorzystać z pobudek niepodważalnie szlachetnych.
Kościół będzie musiał się dostosować?

Wielu ludzi widzi w sprzeciwie Kościoła wobec tej drogi starań o dziecko przejaw zacofania i nienadążania za postępem. Dokładnie tak samo oskarżano Kościół o zacofanie i obskurantyzm, kiedy – i to nawet w dokumencie tak wysokiej rangi, jakim była wydana w roku 1930 przez papieża Piusa XI encyklika Casti connubii – stanowczo sprzeciwiał się ustawom na rzecz eugenicznej sterylizacji. (…)
Najlepszą egzaminatorką słuszności albo niesłuszności różnych naszych przedsięwzięć jest sama rzeczywistość. Jednak ona nie spieszy się ze swoimi wyrokami. Ustawy o przymusowej sterylizacji całe dziesiątki lat czekały na jej potępiający wyrok. Bardzo możliwe, że analogiczny wyrok – nawet w wymiarze empirycznym – czeka metodę in vitro. Pierwsze dziecko z probówki urodziło się dopiero 30 lat temu. Niewiele jeszcze wiemy na temat różnych skutków, jakimi mogą by naznaczeni ludzie, którzy przyszli na świat dzięki tej metodzie. Rzecz jasna, wolelibyśmy, żeby skutki negatywne były im oszczędzone. Wręcz przeciwnie, życzymy im długiego, zdrowego i szczęśliwego życia!
Na koniec mocno podkreślmy, że Kościół – choć zdecydowanie sprzeciwia się tej drodze powoływania dzieci do życia – ma absolutną pewność co do tego, że każde ludzkie dziecko, niezależnie od okoliczności, w jakich przyszło na świat, należy otoczyć bezwarunkową miłością.
Jacek Salij OP