Dzisiaj: | 165 |
W tym miesiącu: | 1886 |
W tym roku: | 40798 |
Ogólnie: | 467849 |
Od dnia 21-09-2006
Statystycznie i teoretycznie opracowanie „Warunki życia na wsi. Szanse edukacyjne na obszarach wiejskich” (wyd. przez Kancelarię Prezydenta RP, jako Biuletyn Forum Debaty Publicznej nr. 6, 2011) jest poprawne. Sam skorzystałem z wielu ciekawych informacji statystycznych. Jednak co mnie szczególnie razi, to traktowanie wsi prawie z pominięciem rolnictwa, ogromny rozrzut pomysłów, często wykluczających się, zdecydowanie za dużo „należy”, „system wsparcia”, „pobudzić”. Niektóre propozycje są już „wiekowe”, ciągle powtarzane, a często już nieaktualne.
Niegdyś, jako członek kolegium do spraw rolnictwa u premiera Wojciecha Jaruzelskiego, a potem też jako doradca u prezydenta Wałęsy, do znudzenia powtarzałem – rolnictwo to żywność, a żywność to suwerenność, spokój społeczny i państwo stabilne. Nadal w licznych pisanych felietonach to powtarzam. Trzeba mieć świadomość o randze rolnictwa. Nie można traktować rolnictwa tylko okazjonalnie i zbyt teoretycznie. Istotą wsi musi być rolnictwo, bo są grunty orne, z których zbieramy produkty żywnościowe.
Dlatego chcę się skoncentrować na rolniczej wsi, na rolnikach. O kondycji i uporze polskich rolników świadczy fakt, że po 1989 roku prawie „z marszu” weszliśmy w ten brutalny, początkowy kapitalizm. Okres cwaniactwa wewnętrznego i zewnętrznego (szczególnie w zakresie pseudodoradztwa). Jednak nasze gospodarstwa rolne, te małe i średnie były dobrze przygotowane przez odpornych na trudy rolników. Okres do przystąpienia Polski do Unii Europejskiej był czasem docierania się i wyczekiwania. Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej (w zakresie rolnictwa), było nieprzygotowane i źle wykorzystane, Najgorsza była i jest unijna biurokracja, Sztuczne i skomplikowane różne formy „pomocowe” (jest znaczna liczba) wprowadziły ogromny chaos a dodatkowo podniecenie dziennikarzy „o miliardach płynących do rolnictwa” pogłębiły zamęt. Tak zwana wspólna polityka rolna poprzez zróżnicowane dopłaty bezpośrednie do hektara nadal umacnia „kraje starej Unii”. Mam poważne zastrzeżenia do unijnej polityki rolnej. Obecne działania są bardzo niezaradne, przede wszystkim biurokratyczne, a często bardzo szkodliwe. Nie można powierzyć tylko jednej organizacji, jaką jest Komisja Rolna, tak wielu różnych spraw, wielu narodów różniących się zasadniczo warunkami klimatycznymi, tradycją upraw, myśleniem i przywiązaniem do ziemi, a nawet tradycyjnymi nawykami. Szkodliwa próba unifikacji, narzucania wedle ichnich „lepszych” rozwiązań jest formą niszczenia urody i charakteru rolnictwa. „Ale to już było…” Nakazywanie, odgórne zarządzanie, z rygorem kary – to wbrew rolniczej naturze. Technicznie jest to niemożliwe, aby w potrzebnym czasie zebrać rzeczywiste i prawdziwe dane potrzebne do podjęcia decyzji z wielu różnych rynków (gry rynkowe, zmienność produkcji, warunki pogodowe). Przeróżne formy pomocowe de facto zamiast pomagać powodują wyczekiwanie na pomoc, demobilizują.
Praca na roli nie jest tylko określona zyskiem, lecz jest wartością zasadniczą, mobilizującą. Jaka jest w praktyce wspólna polityka rolna zmierzająca do wyrównania poziomu dochodów?! W ogóle jakie może być rolnictwo oparte na dopłatach?
Dopłaty są rozdawnictwem, nie trafiają do rolników, a głównie wspomagają latyfundia, koncerny, dobrze już prosperujące gospodarstwa i absolutnie nie spełniają roli wyrównywania dochodów. Przy całym tym systemie dopłat nie ma definicji „rolnika”, w praktyce nie wiadomo kto jest adresatem tej „pomocy”, np. jedną z form dopłat do rolnictwa są dopłaty za ugorowanie gruntów rolnych. Znowu jest to praktyka wbrew kulturze rolnej. Gorzej, dająca ogromne szanse do nadużyć. Wzorem inicjatywy Czechów (oni zawsze myślą praktycznie) jestem od początku głęboko przekonany o konieczności zlikwidowania w całej Unii wszelkich dopłat, subwencji i innych ukrytych form pomocy rolnikom. Niech wygra pracowitszy, bardziej zorganizowany rolnik. Wyzwoliłoby to rzeczywistą produkcję i konkurencję a ukróciłoby ogromny obszar fikcyjnej pomocy unijnej. A przy tym, wierzę w upór i pracowitość polskich rolników, czego wielokrotnie dawaliśmy dowody. A propos, gdzie są polscy europosłowie, gdzie są dowody ich pracy?! Należy wreszcie zacząć naciskać na Unię, aby wszelka pomoc miała charakter twórczy, celowy i ożywiający średnie i małe gospodarstwa rolne. Taka unijna polityka rolna może coraz bardziej doprowadzić do powstawania pustynnych obszarów rolnych i zanikania rolniczych wsi.
Rolnictwo polskie jest pod każdym względem opuszczone, karmione sloganami i politycznie rozgrywane. Najważniejszy mój postulat – obrona rzeczywistych małych i średnich gospodarstw rolnych. To one są w każdych warunkach ostoją polskiego rolnictwa, niezależnie od sytuacji kryzysowych (brak paliwa, powodzie, zaopatrywanie targowisk lub… poważniejsze wydarzenia losowe). Zdecydowanie, póki co, domagajmy się form pomocowych dla tych gospodarstw rolnych, które ich rzeczywiście potrzebują. Dać w ten sposób realną szansę rozwoju a ograniczyć pomoc dla tych, którzy już uzyskali pełną sprawność finansową. To powinien być kanon polskiego rolnictwa.
Czy czasami nie niszczymy struktury polskiego rolnictwa, powracjąc znowu do unijnych PGR-rów. Rolnictwo stanowi też potrzebną całość krajobrazową, chroni przyrodę przed zniszczeniem, a co najważniejsze chroni wieś przed wyludnieniem (Francuzi od lat borykają się z tym problemem). Te małe i średnie gospodarstwa przez swoją wiekową tradycję, przywiązanie do ziemi są rolnictwem czystym jakościowo. To jest wartość. Musi być obszar rolny produkcji żywności niezależny od bardzo rozwiniętej techniki i tylko ekonomicznej kalkulacji. Takie gwarancje dają gospodarstwa małe i średnie. Ale pomoc tylko takim gospodarstwom, gdzie sa następcy i mają szansę rozwoju. Ożywiłoby to też doradztwo rolnicze.
Tylko mało i średnioobszarowy rolnik może wyprodukować dobrą i zdrową żywność. Budujmy jedno, dobrze zorganizowane rolnictwo.
Polska wieś starzeje się, brak następców, ucieczka młodzieży, wyprzedaż ziemi nawet dobrej jakości. Pomoc dla małych i średnich gospodarstw powinna być przede wszystkim w środkach do produkcji, opiece doradztwa, organizacji pracy i, o co zabiegam jeszcze od czasów prezydenta Wałęsy, budowanie w każdym gospodarstwie małych i średnich silosów na zboża.
Doradztwo rolnicze powinno wdrożyć bieżąca kontrolę pod kątem efektywności różnych form pomocy. Powstaną w ten sposób dobrze zorganizowane na miarę swoich potrzeb i możliwości gospodarstwa małe i średnie. Wszelkie wybryki odchodzenia od praw natury np. GMO, są kaleczeniem rolnictwa. Niedopuszczalnym jest, by tylko jedna partia (nawet nazywana ludową) miała wieloletni monopol na zarządzanie rolnictwem. Powoduje to skostniałe myślenie, strach przed wyborami i utratą stanowisk, całej utkanej struktury zależności i poparcia. W ten sposób rolnictwo w Polsce stało się marginalną, częścią troski społecznej.
Jeżeli my, w Polsce, nie potrafimy pokonać progu i oporu biurokracji unijnej (piszę o rolnictwie), to sami podejmijmy wysiłek uporządkowania rolnictwa. Byłoby to szokujące, odważne i pionierskie myślenie o skostniałej Unii. Trzeba koniecznie przełamać struktury szkodzące rolnictwu (np. szkodliwe rozdawnictwo pieniędzy, unifikacja myślenia, narzucanie tylko wzorców zachodnich). Propagandowe pisanie niektórych dziennikarzy „o przejadaniu dopłat bezpośrednich, zamiast inwestować” jest prawie obraźliwe. W co może rolnik np. 8 hektarowego gospodarstwa inwestować otrzymując około 5.600 złotych rocznie? Stąd, moje nawoływanie o sprawiedliwe dzielenie otrzymanych środków.
Henryk Makowski
Radonice, 2 listopada 2011