Facebook
Bunt Młodych Duchem
Książki polecane:
Licznik odwiedzin:
Dzisiaj: 115
W tym miesiącu: 1836
W tym roku: 40748
Ogólnie: 467799

Od dnia 21-09-2006

Bunt Młodych Duchem

Tadeusz Łopuszański - o kłamstwie szkolnym

Autor: admin
11-10-2013

Fragment z książki „Rydzyna. Gimnazjum im. Sułkowskiego (1928-136)”, -prawdy warte przypomnienia
Kto wie jednak, czy zło nie sięga głębiej. I wśród nauczycielstwa można spotkać tendencję do dzielenia kłamstwa na dwie grupy: „kłamstwa szkolne” w ściślejszym znaczeniu oraz wszelkie inne. Te drugie to istotne zło, ale „kłamstw szkolnych” nie należy brać zbyt tragicznie, jako czegoś plamiącego lub wykrzywiającego trwale charakter. Nie można nie reagować na nie, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że są one czymś w rodzaju nieuniknionych drobnych przypadłości wieku dziecięcego, które nikną wraz z upływem dzieciństwa.
Niejednokrotnie w rozmowie o naszym Zakładzie (męskie Gimnazjum i Liceum w Rydzynie - Red.) z pracownikami innych szkół spotykaliśmy się z ciekawym objawem. Dopóki była mowa o nauczaniu tego lub owego przedmiotu, o pracy ręcznej, ćwiczeniach cielesnych itp., dopóty widać było zainteresowanie. Gdy jednak przeszliśmy na temat naszej walki z kłamstwem szkolnym, następował nie tylko zanik zainteresowania, ale zjawiała się jakaś dziwna niechęć lub jakiś lekceważący stosunek do Zakładu, który zajmuje się tak niepoważnymi i nieżyciowymi sprawami. Kilkakrotnie wyrażano wobec nas niewiarę w możność zwalczenia kłamstwa w szkole oraz usiłowano nas przekonać, że łudzimy się tylko, wierząc w osiąganie przez nas jakichś powodzeń w tej dziedzinie. Parę razy na koniec spotkaliśmy się nawet z surową krytyką naszych usiłowań: kłamstwo jest w życiu koniecznie potrzebne i nie wolno szkole pozbawiać młodzieży tej broni, warunkującej powodzenie.
Wśród zarejestrowanych powyżej zjawisk możemy pominąć zarówno zasadniczą niechęć do walki z kłamstwem, jak i obronę kłamstwa, jako koniecznej broni w walce życiowej, gdyż są to objawy wyraźnie patologiczne i miejmy nadzieję – wyjątkowe. Nie można jednak lekceważyć objawów znacznie pospolitszych: bagatelizowania wagi „kłamstw szkolnych” oraz defetystycznego przekonania o beznadziejności walki z nimi.
Niewinność „kłamstw szkolnych” oraz ich zanikanie bez śladu wraz z wyjściem ze szkoły są legendą, zrodzoną z niechęci do podejmowania niezwykle trudnej i wymagającej nieustannego wysiłku walki z kłamstwem; są legendą, której przeczą i współczesne poglądy pedagogiczne i przede wszystkim obserwacje.
Między owym, rzekomo niewinnym kłamstwem ucznia, a kłamstwem dorosłego człowieka, uważanym przez nas za plugawe i dyskwalifikujące, nie ma zasadniczej różnicy. Obaj kłamią, aby uchronić się przed wysiłkiem, uniknąć odpowiedzialności lub zdobyć nienależną im korzyść. Różnica leży tylko w naszym poglądzie na skalę wchodzących w grę spraw. Nam, dorosłym, wydają się sprawy, dla których kłamie uczeń, zwykle błahymi, podczas gdy sprawy, będące przyczyną kłamstwa człowieka dorosłego, uważamy często za bardzo poważne. Różnica ta jednak nie ma znaczenia dla oceny wartości moralnej czynu, ani dla siły jego wpływu na kształtowanie się psychiki jego sprawcy. Dla nich miarodajnym jest fakt, że ów motyw kłamstwa, wydający się nam błahym, może być w odczuciu ucznia równie silny i doniosły, jak ów – uznawany przez nas za ważny – motyw kłamstwa dorosłego człowieka. Czy kłamie dorosły, by przedstawiwszy się w lepszym świetle – zdobyć uznanie lub nienależne mu stanowisko, czy kłamie uczeń, by zdobyć dobry postęp, za który spodziewa się nagrody od rodziców, lub by dostać nienależną mu promocję, – są to czyny równej wartości: brudne kłamstwa dla osiągnięcia nieprawego zysku.
A jakże przedstawia się sprawa z ich przemijaniem bez śladu wraz ze szkolnym okresem życia? Wiemy, że sposób przeżycia okresu dojrzewania ma z reguły rozstrzygające znaczenie dla ukształtowania psychiki człowieka, że przeżycia tego okresu rzeźbią – najczęściej trwale – jej zasadnicze rysy, że one wyznaczają główne linie jej dalszego rozwoju. Toteż uprawianie przez ucznia szkoły średniej, a więc przez chłopca, przeżywającego okres dojrzewania, „kłamstw szkolnych”, będących – jak widzieliśmy – zwykłymi plugawymi kłamstwami, popełnionymi dla uniknięcia wysiłku, ze strachu przed odpowiedzialnością... oraz nieustanne stwierdzanie przez niego, że kłamią też i jego koledzy bez uszczerbku dla swej opinii w oczach ogółu uczniowskiego – nie jest niczym innym, jak tylko rzeźbieniem przez niego – w ciągu lat pobytu w szkole – swej duszy na model duszy dorosłego kłamcy. (...) W chłopcu takim zanikają zwykle cechy najważniejsze: odruch przeciw kłamstwu i wstyd kłamstwa, nie rodzi się w nim rzecz bezcenna: poczucie honoru, mającego prawdę za fundament. (...) Jedna tylko droga wiedzie do wyleczenia naszego społeczeństwa z ciężkiej choroby kłamstwa, toczącego nasze życie prywatne i publiczne. Jest nią takie wychowanie młodzieży, które by wytępiło wśród niej kłamstwo, uczyniło ją odporną na nie, zaszczepiło jej kult prawdy. Tego jednak nie da się dokonać bez wytępienia przede wszystkim kłamstw szkolnych. Dlatego głoszenie małej wagi tych kłamstw i ich automatycznego wygasania bez śladu z upływaniem w życiu młodzieży okresu szkolnego, jest w najwyższym stopniu szkodliwe, podobnie jak i krzewienie niewiary w możność ich zwalczenia. Jest rzeczą niesłychanie ważną, aby rozpowszechniło się silne przeświadczenie o konieczności wytępienia wśród młodzieży wszelkiego kłamstwa i aby szkoły uznały zaciętą, nieustępliwą i zwycięską walkę z nim za jeden ze swych najważniejszych obowiązków. A wtedy skuteczne sposoby walki na pewno się znajdą. Nie osiągnie się oczywiście wyników stuprocentowych, ale każde zbliżenie się do nich zwiększy zasób sił moralnych, tkwiących we wchodzącym w życie nowym pokoleniu.
Jak już mówiliśmy, Zakład nasz uczynił tępienie w młodzieży kłamstwa, a zaszczepianie jej kultu prawdy, jedną z podstaw swej pracy wychowawczej. Wobec tego zaś musiał dążyć przede wszystkim do wytępienia „kłamstw szkolnych”. I nasza praktyka stwierdziła, że zadanie to jest niesłychanie trudne. Osiąganie poważniejszych wyników wymagało nieustannej walki, podejmowanej wciąż na nowo z każdym nowym rocznikiem uczniów, walki, zaczynającej się z chwilą jego wstąpienia do Zakładu i trwającej przez lata, nieraz prawie do końca jego u nas pobytu.
Dużą przy tym pomocą było równoczesne toczenie przez Zakład niemniej zaciętej walki z lenistwem młodzieży i wciąganie jej w porządną i ochotną pracę. Tylko połączenie tych dwóch usiłowań może zapewnić im obu jakieś poważniejsze wyniki, gdyż zwalczane wady wspierają się i osłaniają wzajemnie. Kłamstwo, ułatwiając uczniowi uchylanie się od wysiłku i osłaniając go przed odpowiedzialnością za zaniedbania, utrudnia szkole walkę z lenistwem. Na odwrót niedbała, niesolidna, niesumienna praca mieści w sobie tyle pierwiastka fałszu, że wzmacnia w uczniu skłonność do kłamstwa i utrudnia szkole walkę z nim, podczas gdy każde zbliżenie się chłopca do rzetelności przybliża jego pełniejsze nad sobą zwycięstwo. Jednej jednak rzeczy wymaga bezwzględnie od każdego ucznia: lojalnego i szczerego stosunku do moralnych dążeń Zakładu, a więc uznania ich, szacunku dla nich, szczerej chęci pójścia za nimi. Chłopca, który nie chce czy nie potrafi uznać tych dążeń za swoje, lecz objawia dla nich niechęć i stara się obniżyć je w oczach kolegów, który nie tylko sam nie postępuje w duchu tych dążeń, lecz stara się odwieść od tego drugich – uważa Zakład za jednostkę szkodliwą dla ogółu uczniów i dla swej nad nimi pracy, jeśli nie zdoła dość rychło zmienić zasadniczo jej nastawienia, usuwa ją.

Stosunek do zagadnień moralnych stał się jednym z rysów charakterystycznych wychowanków Rydzyny, jedną z cech, składających się na ich niewątpliwie odrębny typ. W niektórych zespołach panowała nawet wysoka atmosfera dążeń moralnych; u wielu uczniów napięcie pracy nad sobą było bardzo duże, a wyniki jej wysoce wartościowe. Owocem pracy uczniów nad sobą są przede wszystkim te wartości moralne, które – dzięki niej – rozwijają się w ich psychice. Ale poza tym ma ona jeszcze inne, ogólniejsze znaczenie. Jedną z cech ogromnej większości naszej warstwy inteligentnej jest brak zainteresowania zagadnieniami i dążeniami moralnymi, a nawet pewna niechęć do nich. Zajmowanie się nimi uważa ona za cechę niższości intelektualnej, ludzi, którzy się nimi zajmują, za niezupełnie normalnych, w najlepszym razie za dziwaków. Wysuwanie postulatów moralnych wzbudza wśród niej często rozdrażnienie, gniew. Do dobrego tonu należy załatwianie się z tymi sprawami ironią, dowcipem. O ocenie ludzi, o ustosunkowaniu się do nich, rozstrzyga ich powodzenie, inteligencja, zręczność i spryt, dowcip; kurs walorów moralnych jest nader niski, a raczej nie bywają one w ogóle notowane.

Takie nastawienie psychiczne to jedna z najcięższych chorób naszego organizmu narodowego. W wytworzonej przez nie atmosferze pleni się bujnie wszelkie zło moralne i rzadko kto zrywa się do beznadziejnej z nim walki. A w społeczeństwie brak niestety zrozumienia, że wszelkie programy przetworzenia życia polskiego, wykrzesania ze społeczeństwa mocy, zbudowania wielkości i mocarstwowości Państwa, pozostaną zawsze złudą, jeżeli praca nad nimi nie zwiąże się silnie z pracą nad moralnym odrodzeniem Narodu. Warunkiem zaś, by to się stać mogło, jest takie przekształcenie psychiki warstwy inteligentnej, aby zagadnienia i dążenia moralne wysunęły się w niej na czoło, aby miejsce obojętności i niechęci dla nich, miejsce płycizny moralnej, zajęła szczera powaga moralna, a nawet moralna surowość. To jest najistotniejszy warunek powodzenia każdej pracy nad wznoszeniem podstaw bytu, zdrowia i siły Narodu.

Wprowadzaniem swej młodzieży na drogę rzetelnej pracy nad sobą w dziedzinie moralnej usiłował Zakład dokonać w niej tego właśnie przekształcenia, wpoić jej poczucie wagi zagadnień moralnych i żywe dla nich zainteresowanie, uczynić wartości moralne główną podstawą jej stosunku do ludzi i spraw, zaszczepić jej powagę moralną. Usiłowania te były na tyle owocne, że stosunek do zagadnień moralnych stał się jednym z rysów charakterystycznych wychowanków Rydzyny, jedną z cech, składających się na ich niewątpliwie odrębny typ (ss. 170-171).
*
Wśród wartości, które Zakład stara się rozwinąć w psychice swej młodzieży, górujące miejsce zajmuje siła woli. Stwierdziliśmy wprawdzie poprzednio, jak podstawowe znaczenie przypisujemy uczeniu naszych chłopców pracy, prawdy i czystego życia i ile w nie wkładamy wysiłku, nie przeczy to jednak górującemu stanowisku uprawy woli, gdyż utrzymanie czystości życia, wyrzeczenie się kłamstwa, zwalczenie w sobie lenistwa, wymagają przede wszystkim rozwinięcia w sobie silnej woli. (s. 171)
KONIEC


* Fragment z książki „Rydzyna. Gimnazjum im. Sułkowskiego (1928-136)”, opr. Tadeusz Łopuszański, Rydzyna 1937.