Dzisiaj: | 158 |
W tym miesiącu: | 1341 |
W tym roku: | 1341 |
Ogólnie: | 475745 |
Od dnia 21-09-2006
Nasuwają się dwa pytania: pierwsze, które z wymienionych w tytule podstawowych instytucji życia narodu może zapewnić skuteczną działalność w kształtowaniu warstwy kierującej krajem, reprezentującej wysoką jakość intelektualną i moralną? I drugie pytanie: jakie są z socjologicznego punktu widzenia warunki umożliwiające podobne tworzenie warstwy kierowniczej?
Ponieważ pytania te mają w znacznej mierze edukacyjny charakter, należy uwzględnić tu doświadczenia pedagogiki społecznej, bliskiej socjologii wychowania.
Jednym z podstawowych warunków owocnej edukacji sub specie przyswojenia ogółowi społeczeństwa wartości obywatelskich na podłożu realnego patriotyzmu charakteryzującego się chęcią bezinteresownego działania pro publico bono, jest całkowite odpolitycznienie procesu edukacji, co w praktyce oznacza bezpartyjność samorządowych działaczy. Edukacja nawet tylko z podtekstem politycznym, a więc o „funkcji ukrytej”, co najczęściej oznacza zdobycie władzy lub wpływu na nią, paraliżuje bądź wypacza proces wychowywania. Istnieje wyraźny rozziew między normami „świata powinności”, tworzących nasz ład moralny, w tej części świata wyraźnie chrześcijański, a upolitycznioną działalnością, w której łatwo łamie się etyczne normy powinnościowe, a nawet dopuszcza „chwyty poniżej pasa”.
A przez działanie pro publico bono należy rozumieć dobro zarówno małej tzw. prywatnej ojczyzny jak i tej dużej „ideologicznej” (terminy S. Ossowskiego), a więc dzielnicy, regionu czy całego kraju.
Oczywiście, nasz ład moralny ulega stałej ewolucji przyswajając sobie powoli nowe wartości (zwykle pod wpływem klęsk lub zmian ram ustrojowych społeczeństwa np. z nacjonalistycznych na bardziej tolerancyjne – ogólnoeuropejskie), ale proces ten nie powinien dokonywać się pod naciskiem administracyjno-politycznym, zwłaszcza walki o władzę czy wpływy na nią, w której powszechnie posługuje się populistycznymi czy demagogicznymi argumentami czy hasłami. Bowiem zniekształcają one nie tylko naturalną ewolucję „ładu moralnego”, lecz również utrudniają funkcjonowanie każdej innej działalności społecznej.
Dodajmy ponadto, iż w świetle norm powinnościowych zwłaszcza w ustroju demokratycznym, istnieje moralny niejako obowiązek prowadzenia działalności wychowawczej (edukacyjnej) przez wszystkie trzy wymienione tu główne instytucje życia narodowego: rząd – związki zawodowe – samorząd. Czy i jak wywiązują się one z tego obowiązku, jest przedmiotem tego szkicu.
Rząd a wychowanie społeczeństwa
Czy rząd (i administracja) wyłonione ze zwycięskiej w walce politycznej partii, w której nie obowiązują powinnościowe zasady etyczne, może prowadzić działalność edukacyjną, mającą na celu podnoszenie poziomu moralnego społeczeństwa, by wykształcić wartościową elitę kierowniczą kraju? Wydaje się to wątpliwe, skoro partyjny rząd najpierw dla zdobycia władzy, a następnie dla jej zachowania posługuje się metodami bądź na pograniczu etyki, bądź zgoła nieetycznymi, by wymienić tu tytułem przykładu: kłamstwa przed- i powyborcze, insynuacje, obietnice niemożliwe do spełnienia itp.
W konsekwencji obywatele nie wierzą ani w dobre intencje rządzących, ani w ich zapewnienia o moralnym sprawowaniu władzy. Zresztą – dodajmy – podobne zapewnienia rzadko nawet pojawiają się w ich programach (tylko wyjątkowo w okresach kryzysu czy klęsk, gdy powołuje się rząd złożony z bezpartyjnych fachowców). Nie poprawia tej sytuacji powołanie specjalnych dla wychowania instytucji jak np. ministerstwa oświaty, dowartościowanego ostatnio nazwą: „edukacja narodowa”; bądź innych placówek określanych jako „pedagogiczne”. Lecz w praktycznym życiu instytucje te ograniczają się do łatwiejszych zadań: oświaty i intelektualnego kształcenia w sensie gromadzenia wiedzy, a nie do trudniejszych, a więc „wychowywania”.
Interesujący dla nas przypadek stanowi okres rządów sanacji w II RP (1926-1939): niektóre ustawy i dekrety Prezydenta RP wyraźnie ograniczały instytucję Samorządu terytorialnego i zawodowego (np. ustawa samorządowa z 23.03.1933 r. ograniczała udział młodzieży w pracy samorządowej, w wyborach do rad gromadzkich likwidowała prawo równości, w miastach osłabiła zasady proporcjonalności, wzmacniała kompetencje organów wykonawczych itp. Ogólnie uzależniała samorządy od administracji, cyt. za: A. Czubiński, „Najnowsze dzieje Polski” 1914-1939, 1987, s. 215). Tym samym upartyjniała instytucję samorządu, co w konsekwencji osłabiało lub eliminowało efektywność ich akcji edukacyjnych; tę powierzono przede wszystkim szkołom bądź prorządowym organizacjom z mizernym na ogół skutkiem. Głównym ich motorem był kult jednostki i jej chwała. Z kolei ewentualne korzyści tej metody podważały czy nawet unicestwiały trzy dodatkowe jej grzechy: po pierwsze: stronniczy dobór personalnych wzorów do naśladowania, „wybieranych” głównie z jednej formacji wojskowej tj. żołnierzy-oficerów I brygady; po drugie: celowe usuwanie na margines polityki historycznej ludzi pracy organicznej i ich osiągnięć; po trzecie: prowadzona działalność edukacyjna (głównie przez ministerstwo oświaty – WRiOP) opierała się na emocjonalno-nacjonalistycznej z silną domieszką militaryzmu wersji polskiego patriotyzmu. W konsekwencji osłabiało to w społeczeństwie trzeźwą ocenę zjawisk, w tym i międzynarodowych, oraz racjonalną na nie reakcję (np. rozdmuchanie uczuć nacjonalistycznych w sprawie rozbioru Czechosłowacji wspólnie z Niemcami i odzyskanie Zaolzia na pół roku, by stracić je po wojnie na zawsze). Co więcej, pozbawiając samorząd funkcji wychowawczej, a stosując metody policyjne wobec wzrastającej w siłę opozycji, utrudniły głębsze wdrożenie w umysły i serca obywateli ewentualnych sukcesów edukacyjnych powołanych prorządowych instytucji (quasi) pedagogicznych, zwłaszcza w pokoleniu dorosłych (np. studentów, którzy za przykładem rządzącej sanacji uciekali się do nielegalnych działań, niekiedy o charakterze barbarzyńskim).
Działalność edukacyjna związków zawodowych, w tym i „Solidarności”, a samorządy
W trzeciej instytucji życia narodowego – samorządzie istnieje tak bliski związek między organiczną działalnością a edukacją, że można zaryzykować tezę, iż drugie jest warunkiem koniecznym skutecznego działania pierwszego, jeśli, oczywiście, będą spełnione określone socjologiczne uwarunkowania (zob. Z. T. Wierzbicki, „Aktywizacja i rozwój społeczności lokalnej”, 1974).
W postulatach gdańskiej „Solidarności” pojawiły się nie tylko społeczno-ekonomiczne bądź polityczne postulaty, siłą rzeczy negatywne, a więc na „nie”, lecz również pozytywne o wyraźnym podtekście edukacyjnym, by wymienić tu postulaty nr 3 oraz nr 12. Pierwszy stwierdza, że bez wolności słowa i druku nie jest możliwy rozwój człowieka, a więc jego doskonalenie; zaś drugi mówi o ważnej zasadzie doboru kadry kierowniczej na podstawie kwalifikacji a nie przynależności partyjnej; ponadto o zniesieniu różnych przywilejów, które, dodajmy, mają zawsze demoralizacyjne skutki zarówno dla ich beneficjentów jak i zwykłych obywateli, budząc wśród nich silne negatywne uczucia!
„Solidarność” jako ruch społeczny była zarazem zrywem moralnym. Dlatego 21 postulatów gdańskiej „S” odbiły się tak szerokim echem w Europie, również ze względu na szczególną międzynarodową sytuację Polski (zob. art. red. w poprzednim nr „Buntu…”). Rzecz znamienna, rozważania i sugestie, które pośrednio dotyczyły edukacji, zniknęły w późniejszych programach, dyskusjach i w realnych działaniach „S”. Zaważyły tu, zapewne, zwykłe ludzkie słabości przywódców (ambicje, względy prestiżowe, spory o zasługi jak i nagminne u nas lekceważenie spraw edukacji narodowej); przede wszystkim jednak szkodliwie zadziałało stopniowe upolitycznienie „S”, co najwyraźniej wystąpiło w sojuszu Związku z partią PiS. Zniknęły nawet wzmianki o konieczności pracy wychowawczej, a tym samym o etycznych i obywatelskich wartościach, przestawiając się całkowicie na roszczenia ekonomiczne i personalno-polityczne, zatracając tym samym głębszy sens ruchu „S”. Jeszcze wyraźniej wystąpiło to w „innych” Solidarnościach, podszywających się pod pierwszą „S” z jej charakterystycznym logo (zob. nasz postulat o wydanie ustawy sejmowej, chroniącej nazwę i logo gdańskiej „S” – art. red. w nr 59/2011 „Buntu…”)
Przyjmując, iż działalność samorządowa nie ogranicza się w rzeczywistości do planowania działalności gospodarczej, lecz obejmuje również planowanie społeczne, w tym i kulturalne, a więc całe dziedziny życia społeczeństwa, można wspomniane wyżej socjologiczne uwarunkowania skutecznego działania samorządu przedstawić w skrócie następująco:
Pierwszym warunkiem jest całkowicie dobrowolny udział w pracach samorządowych obywateli na określonym obszarze; jakiekolwiek naciski administracyjne (na wzór dawnych czynów społecznych) są tu niedopuszczalne.
Drugim warunkiem jest utrzymanie autonomiczności samorządu, możliwej tylko przy przestrzeganiu jego apolityczności. Zapewnia to tożsamość instytucji i osób nią kierujących.
Trzecim warunkiem jest konkretny program działań organicznych, pozytywnych, którymi mogą być np. budowa kawałka drogi lokalnej, przedszkola czy boiska sportowego, oczyszczalni ścieków czy ochrony cennego fragmentu przyrody. Tylko konkretny program może wzbudzić zainteresowanie obywateli i zachęcić ich do współdziałania w samorządzie (pomijamy tu ustalone etapy czy fazy opracowania programu i jego realizacji, zob. Wierzbicki, j. w.)
Czwartym warunkiem, zarówno psychologicznym jak i socjologicznym, jest przyjęcie zasady, że zmiany „na lepsze” muszą dokonywać się wysiłkiem samej lokalnej społeczności, bez oglądania się na pomoc państwa (rządu), gdyż tylko w ten sposób możemy zmobilizować do działania członków samorządu. I tu ponownie ujawnia się prawda, iż jakakolwiek partyjność utrudnia bądź uniemożliwia mobilizację samorządowej wspólnoty.
Spełnienie tych czterech warunków czyni działalność samorządową zarówno skuteczną jak i płodną edukacyjnie, kształtując u jej członków tak cenne cechy jak: bezinteresowność działania pro publico bono, poczucie solidarności wykraczającej poza ramy związku zawodowego, poczucie odpowiedzialności za los czy przyszłość swej „prywatnej” czy „ideologicznej” ojczyzny, wzajemną życzliwość, której tak brakuje w Polsce, a która najlepiej kształtuje się we wspólnym działaniu dla ogólnego dobra.
Oczywiście, nie znaczy to, że w tej działalności nie natrafia się na różne przeszkody czy bariery zarówno natury psychologicznej jak i socjologicznej (wybór metod, sprawy prestiżu itp.), bo takie są wszystkie działania ludzkie. Ich pokonywanie jest przedmiotem innych studiów. Również nieuniknione są pewne zjawiska patologiczne (kliki, mafie, nepotyzm, szafowanie pieniędzmi społecznymi itp.). Lecz je zwalczają inne instytucje i innym środkami; dobrze prowadzony samorząd, wsparty ponadto organizacjami pozarządowymi (towarzystwa, ruch aktywizacji i rozwoju społeczności lokalnych itp.) może tu oddać cenne usługi w akcji rządu i jego organów.
Uwagi końcowe
I tak z trzech rozważanych tu instytucji społecznych jedynie samorząd ma ze swej istoty realne możliwości kształtowania nowej twórczej i pozytywnej warstwy przewodniej w narodzie, łącząc to z rozwojem ekonomicznym i kulturowym kraju. Można nawet postawić tezę, iż ma samorząd pewną konkretną misję do spełnienia, stanowiąc jednocześnie przeciwwagę dla wielu negatywnych zjawisk i sił antyspołecznych, deformacji i wynaturzeń politycznych!
W ten sposób, tą drogą będzie formować się w Polsce typ świadomego swych obowiązków i gotowego do bezinteresownego działania – obywatela III RP. Powtórzmy rzecz niezmiernie ważną: proces samowychowania dokonuje się przede wszystkim w procesie twórczego działania, jeśli tylko spełnione są przedstawione wyżej cztery socjologiczno-psychologiczne warunki. Trafiamy dzięki temu jednym „strzałem” w dwa sprzężone ze sobą ważne cele, zapewne nawet najważniejsze w naszej geopolitycznej sytuacji: osiągnięć pracy organicznej i samowychowania Polaków na światłych obywateli, z których może wyłonić się przewodnia warstwa narodu!
Zbigniew T. Wierzbicki