Dzisiaj: | 147 |
W tym miesiącu: | 464 |
W tym roku: | 44128 |
Ogólnie: | 471180 |
Od dnia 21-09-2006
Od wielu lat mówiono o potrzebie uczczenia powstańców warszawskich przez urządzenie w Stolicy Muzeum ku ich czci (omijamy tu bezsensowny w istocie, lecz charakterystyczny dla polskiej mentalności spór o jedno w nazwie słowo: Powstania czy powstańców?). Utworzył je, nie żałując pieniędzy, dopiero prezydent Stolicy Lech Kaczyński pod nazwą Muzeum Powstania (!), opowiadając się tym samym za ideą narodowych powstań, śladem Piłsudskiego, mimo naszych tragicznych doświadczeń z powstaniami, łącznie z najtragiczniejszym warszawskim.
Od początku jednak obciążone ono było partyjno-polityczną skazą, choć szlachetny jego cel nie budził zastrzeżeń: miało ono pozyskać sympatię a tym samym i głosy b. powstańców i ich rodzin dla starającego się o fotel już prezydenta państwa p. Lecha Kaczyńskiego, co udało się mu zrealizować. Lecz skaza polityczna na Muzeum już pozostała i spełnia swą negatywną funkcję, a więc jest w pewnym zakresie, socjologicznie, dysfunkcjonalne!
Oczywiście, wypełnia również swą pozytywną funkcję: upamiętnia na wieki bohaterstwo polskich powstańców i barbarzyństwo niemieckie, a więc umacnia patriotyzm i kształtuje wzory zachowań w następnych pokoleniach, przede wszystkim virtus militaris, co nie zawsze przekłada się automatycznie na ważniejsze dla Polski cnoty cywilne, przede wszystkim pracy organicznej.
Lecz na czym polega funkcja Muzeum określana tu jako negatywna? Zródłem jej jest wspomniana polityczna motywacja przy jego założeniu, przejawiająca się w celowym pominięciu w jego ekspozycji dwóch istotnych faktów: po pierwsze, błędów oraz karygodnej lekkomyślności wojskowego dowództwa powstania, oraz niefrasobliwego poparcia powstania, pod naciskiem zresztą wojskowych, przez konspiracyjne cywilne władze polityczne (z wyjątkiem Stronnictwa Narodowego, tzw. endecji; chwała mu za to, o czym bliżej w następnym numerze „Buntu…”); po drugie, pominięcia cierpień i tragedii cywilnej ludności Warszawy (ok. 200 tyś. ofiar) oraz utraty olbrzymiego dorobku cywilizacyjno-kulturowego Stolicy. Zabrakło w Muzeum dla tych spraw miejsca!
Tym samym Muzeum nie budzi w zwiedzających, zwłaszcza u młodych, krytycznych refleksji co do sensu powstania i hekatomby przelanej polskiej krwi. W konsekwencji nie kształtujemy w widzach poczucia odpowiedzialności za losy narodu, które łatwo można dla różnych względów czy kalkulacji (często partyjno-politycznych lub gorzej, osobistych) wystawiać bezkarnie na szwank, a na emigracji pretendować do statusu narodowych bohaterów.
W sumie Muzeum przyczynia się swą negatywną funkcją do kształtowania bezkrytycznego kultu powstań zbrojnych, co było tragedią naszych dziejów w całym XIX. wieku, odsuwając o pokolenia odzyskanie niepodległości i cofając nas cywilizacyjnie w stosunku do narodów zachodniej Europy. A jeśli cierpienia nasze budziły niekiedy u nich współczucie, to było ono zabarwione najczęściej ironicznym lekceważeniem, podobnym do traktowania poczciwego i uczuciowego lecz bardzo ubogiego krewnego przez bogatych dalszych członków rodziny; a może nią być obecnie … Unia Europejska.
Zbigniew T. Wierzbicki
P. S. Otrzymaliśmy niedawno pismo z Muzeum Powstania Warszawskiego z prośbą, by nie przysyłać mu naszego „Buntu…” (wysyłany bezpłatnie), co można interpretować zgodnie z pewnym przysłowiem, mówiącym, że prawda nie jest mile widziana przez adresata.