Dzisiaj: | 83 |
W tym miesiącu: | 4340 |
W tym roku: | 23336 |
Ogólnie: | 497739 |
Od dnia 21-09-2006
Minęło już dobrych kilka miesięcy, gdy kończąc na łamach „Buntu...” kolejną wypowiedź na temat stosunków polsko-litewskich, wraziłem pogląd, że na przyszłość spoglądać możemy z ostrożnym optymizmem. Okazało się, że optymizm był uprawniony, bo w relacjach polsko-litewskich dostrzec można zmianę na lepsze. Polityka nowego rządu litewskiego, po jesiennych wyborach ubiegłego roku, jest bardziej oględna, widać, że zwłaszcza na polu gospodarczym strona litewska pragnie, ażeby relacje rozwijały się w korzystnym dla obydwóch stron kierunku. Poprawiło się też położenie mniejszości polskiej na Litwie. Szczególnie w zakresie samorządności i reprezentacji w parlamencie. Ale ostrożność jest nadal potrzebna. Zwłaszcza, że spotykamy się ze strony litewskiej z wyolbrzymioną podejrzliwością i obawami, a szereg spraw pozostaje niezałatwionych.
Jako nieoczekiwane i niepomyślne wydarzenie należy określić wtargnięcie do spraw polsko-litewskich stadionowych wypadków z ich skandalicznym przebiegiem. Nie muszę tu przypominać dokładniej tych ogólnie znanych wypadków na stadionie w Poznaniu w dniu 8 sierpnia br., gdy na trybunie pojawił się wielki transparent mówiący „o litewskich chamach”, którzy powinni ukorzyć się przed „polskimi panami”. Sprawa stała się głośna ze względu na ostrość i bezceremonialność wypowiedzi. Ważne było i to, że przekazana ona została od razu wielkiej liczbie ludzi.
Jak należy interpretować to wydarzenie?
Po pierwsze trzeba przypomnieć, że w specyficznym środowisku piłkarskim nie była ona czymś nadzwyczajnym. Na polsko-litewskich meczach iskrzyło już od dawna. Kilka lat temu doszło do awantur na stadionie w Kownie. Napięcie wzrosło tego lata, gdy 1 sierpnia kibice Lecha Poznań przyjechali do Wilna na mecz z Żalgirisem. Doszło do przepychanek, padły obraźliwe słowa. Wystawienie transparentu można odczytywać jako odwet za doznane despekty.
Sięgnijmy jednak głębiej do tej sprawy. Skąd wzięło się raptem wyrażenie o „chamach”. Inspiratorzy musieli coś słyszeć, ale zrozumieli to nie do końca. Przypomnijmy więc, iż sprawa ma całą swoją historię. W czasie rozwijającego się zatargu polsko-litewskiego w końcu XIX wieku, kiedy Litwini dążyli coraz wyraźniej do emancypacji spod polskich wpływów, a Polacy pragnęli je nadal utrzymać, wybuchały spory, podczas których używano coraz ostrzejszych słów. Jednym z nich było wyrażenie o „chamach”, którym określano Litwinów. W ten sposób starano się podkreślić wyższość Polaków wobec nieokrzesanych chłopów – Litwinów. Było widać, że spór ma charakter nie tylko polityczny, lecz także społeczny, klasowy. Poniżenie przeciwnika miało go osłabić, zepchnąć na gorsze pozycje.
Litwini bardzo silnie, powiedzieć można nawet alergicznie, reagowali na to przezwisko. Na próby poniżenia odpowiedzieli zwarciem szeregów, przypominaniem potęgi i chwały dawnej pogańskiej Litwy. Z czasem przezwisko to tracić zaczęło swe realne znaczenie. Litwini czynili szybkie postępy w dziedzinie oświaty i kultury, stali się panami we własnym kraju.
Sami „panowie” już tego określenia nie używali, ale mówili tak jeszcze ludzie prości. I w tym środowisku przetrwało ono przez czas dłuższy. Sam w wieku młodzieńczym jako uchodźca wojenny przybyły na Litwę, byłem świadkiem rozmowy, która została mi w pamięci. Mama moja rozmawiała z kobietą ze służby dworskiej o sąsiadach dworu, w którym znaleźliśmy schronienie. W pewnym momencie kobieta powiedziała: „a tam w miejscowości N. pan to jest cham”. Zdziwiona moja Mama zapytała czy to jakiś szczególny gbur. Usłyszała w odpowiedzi, że nie o to chodzi. Właściciel tamtej posiadłości jest panem, bo posiada majątek, ale jednocześnie jest „chamem”, gdyż jest Litwinem.
Mieliśmy do czynienia z dziwną zbitką pojęciową, zaś słowa Litwin i „cham” potraktowane zostały niemal jako synonimy. Ale od tamtych czasów minęło wiele lat, dziesięciolecia całe. Wojna i długotrwałe rządy sowieckie na Litwie, doprowadziły do całkowitej zmiany stosunków społecznych. Ci co byli niegdyś na górze, znaleźli się teraz na dole. Pozostali na Litwie Polacy zepchnięci zostali na najniższe szczeble drabiny społecznej. Dopiero teraz obserwujemy wyrównywanie się pozycji. Polacy mają swoją inteligencję, tworzą klasę średnią, ale dominującymi „panami” już nie są i być nimi nie pragną.
Dlatego wygrzebywanie dziś ze starego słownictwa dawno porzuconych już wyrażeń i przezwisk jest nierozumne i niedopuszczalne. Tym bardziej, gdy nadaje się temu tak ostro i masowo wyrażoną formę.
Reakcje na Litwie
Jak można się było spodziewać, reakcja na wyeksponowane na poznańskim stadionie słowa była na Litwie bardzo silna. Była to woda na młyn dla elementów konfrontacyjnych, antypolskich. W odbiorze niektórych Litwinów wyszła na jaw „prawdziwa natura Polaków”, którzy ponownie myślą o swej dominacji i upokarzaniu Litwinów. M.in. posłowie litewscy z grupy parlamentarnej „Dla przyszłości litewskiego futbolu” w specjalnym oświadczeniu podkreślali, że działania, które wywołują wzajemną nieufność i niepotrzebne napięcia „nie przynoszą zaszczytu polskiemu futbolowi”.
W trudnej sytuacji postawieni zostali Polacy na Litwie. Zmuszeni byli do tłumaczenia się. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie opublikowała oświadczenie, w którym potępiła zajście na stadionie, jednocześnie wyrażając pogląd, że była to „zaplanowana prowokacja”. „Ciągłe powtarzanie absurdalnej treści plakatu jest tym, czego spodziewają się prowokatorzy” – podkreślano.
Jeszcze raz wyszło na jaw, jak szkodliwe jest mieszanie sportu z polityką, zwłaszcza sprawami międzynarodowymi.
Również w polskich mediach wywieszenie transparentu na stadionie w Poznaniu odbiło się szerokim echem. Wśród licznych wypowiedzi prasowych zwraca uwagę artykuł Jędrzeja Winieckiego (Polityka nr 34/2013). Autor postarał się głębiej spojrzeć na sprawę. Wystąpił z postulatem informowania szerzej o Litwie, która jest dla społeczeństwa polskiego prawie że nieznana. Zaproponował też podjęcie dyskusji na temat spuścizny kresowej. W tym kontekście przytoczył słowa francuskiego uczonego Daniela Beavois, że „polskie ziemiaństwo ma ciężkie grzechy w nieludzkim traktowaniu swoich chłopów”.
Intencja autora jest słuszna. Trzeba aktywniej pracować nad rozbudzeniem zainteresowań naszym sąsiadem – Litwą, a także pozostałymi krajami bałtyckimi. Stało się bowiem faktem, że ciekawią nas przede wszystkim państwa położone od nas na zachód i południe, tam też płynie strumień turystów z Polski. To co dzieje się na wschód od nas przyciąga znacznie mniej uwagi.
Godna rozważenia jest także propozycja, ażeby wywołać dyskusję na temat roli Kresów w naszej świadomości. Przestrzegałbym jednak przed jednostronnością. Autor wypowiada się przeciwko „pielęgnowaniu starych mitów” oraz „paternalistycznemu myśleniu o Kresach” co „karmi narodową megalomanię”.
Zgoda na prawdę i obiektywizm. Ale oznacza to jednak nie tylko krytykę, lecz i widzenie stron dodatnich. Czy ziemiaństwo polskie na Litwie odegrało tylko wsteczną rolę? Bynajmniej. Jego wkład do rozwoju kultury i oświaty w kraju był ogromny. Wspomnijmy chociażby dla przykładu o szkole muzycznej dla uzdolnionej młodzieży, przede wszystkim chłopskiej, założonej przez Ogińskich w Płungianach. Przecież to właśnie w tej szkole zaczął swą edukację geniusz narodu litewskiego Mikołaj Ciurlionis. Przykładów takich można by mnożyć.
Szlachta polska traktowała Litwę nie jako jakiś obcy, zdobyty kraj, lecz jako ziemię, z której od wieków sama pochodziła. Jakżeż inne były tu relacje pomiędzy panem a chłopem niż na przykład w sąsiedniej Łotwie. Tam pomiędzy baronami niemieckimi, właścicielami wielkich latyfundiów, a łotewską ludnością chłopską panowała odwieczna wrogość.
Stanisław Stomma zwracał na to uwagę i lubił operować przykładem wydarzeń rewolucji 1905 roku. Wskazywał, że o ile w Kurlandii i Inflantach spłonęło wówczas bardzo wiele dworów, to na ziemiach litewskich pozostały one nienaruszone. Coś stanęło na przeszkodzie takim krańcowym zachowaniom.
Wydarzenia w Poznaniu z 8 sierpnia 2013 roku niech staną się dla nas sygnałem wzywającym do ostrożności przy sięganiu do starych określeń. Zwłaszcza do wyrażeń, które straciły już swe pierwotne znaczenie, a teraz mogą rezonować w bardzo negatywny sposób. Nie należy wywoływać złych duchów z przeszłości.
Piotr Łossowski