Facebook
Bunt Młodych Duchem
Książki polecane:
Licznik odwiedzin:
Dzisiaj: 151
W tym miesiącu: 4408
W tym roku: 23404
Ogólnie: 497807

Od dnia 21-09-2006

Bunt Młodych Duchem

Czy wyprawa kijowska 1920 r. była całkowitym niewypałem?

Autor: Zbigniew T. Wierzbicki
09-01-2014

Mało znany, lecz charakterystyczny szczegół w biografii Józefa Piłsudskiego budzi do dzisiaj spory. Na odczycie w obecności socjalrewolucjonistów rosyjskich w Paryżu w lutym 1914 r. przewidywał on bliski wybuch wojny światowej i jej fazy: pobicie Rosji w pierwszej fazie, a klęskę Niemiec i Austrii w drugiej, z czym wiązał oczywiście swe polityczne plany – a jak twierdzą jego zwolennicy (np. Władysław Pobóg-Malinowski, Najnowsza Historia Polityczna Polski, II wyd., t. 1, Londyn 1963, s. 596 i 630), ma to świadczyć o dalekowzroczności i przenikliwości politycznej Piłsudskiego. Prawdziwość tego wydarzenia kwestionują z kolei inni historycy (np. A. Garlicki, T. Nałęcz). Lecz nawet, gdyby Piłsudski, mistrz kamuflażu, tak miał powiedzieć, to mógł w ten sposób odparować ewentualny zarzut wiązania się z Austrią (a więc i Niemcami) przeciwko państwom zachodnim, naturalnym Polski i Słowiańszczyzny sojusznikiem.

Jeśli był dalekowidzem politycznym
Jeśli był jednak dalekowidzem politycznym, powinien również przewidzieć w 1920 r. siłę rewolucji bolszewickiej i atrakcyjność jej populistycznych haseł, słabość świadomości narodowo-państwowej naddnieprzańskich Ukraińców (silna była tylko w Galicji, lecz skierowana przeciwko Polsce i… naszemu sojusznikowi Petlurze), a tym samym małe prawdopodobieństwo utworzenia suwerennej republiki Ukrainy.
Marszałek Piłsudski (tytuł otrzymany od wojska w lutym 1919 r.), mając wówczas przyznaną nieograniczoną niemal władzę Naczelnika Państwa i naczelnego wodza armii (co stanowiło zdumiewającą karierę jak na b. konspiratora i „terrorystę” socjalistycznego), po pierwsze, odrzucił pokojowe propozycje Lenina z bardzo korzystną dla Polski granicą z Rosją sowiecką, sięgającą dalej niż ustalona w późniejszym traktacie ryskim; po drugie, rozpoczął wojnę zaczepną z Rosją sowiecką 25 kwietnia 1920 r., odnosząc początkowo efektowne zwycięstwa, chociaż na skutek pewnych błędów nie rozbił całkowicie zaskoczonych inwazją dwóch armii radzieckich; udało się im mimo dużych strat wycofać na lewy brzeg Dniepru.
Kijów nie był broniony i pierwszy polski patrol wjechał tramwajem do centrum miasta 7 maja, a 8 maja można mówić o zajęciu Kijowa przez wojsko polskie i posiłkowe oddziały ukraińskie Petlury (ogółem liczące ok. 30 tys. w stosunku do ponad półmilionowej armii polskiej). Już 9 maja odbyła się w Kijowie duża defilada wojsk zwycięskich, odebrana przez Rydza-Śmigłego i zaproszonego na nią gen. francuskiego Henrysa, lecz bez Petlury, co było pierwszym błędem strony polskiej. Zdaniem niektórych autorów Rydz-Śmigły popełnił i inne błędy: niepotrzebna rozbudowa przedpola na lewym brzegu Dniepru i niewykonanie polecenia jego likwidacji przez głównodowodzącego wówczas formalnie, a mianowanego przez Piłsudskiego – gen. Listowskiego (nielegionisty, co powtarzało się w innych sytuacjach ze strony oficerów pochodzących z Legionów wobec ich zwierzchników z b. armii zaborczych); podobnie błędem było założenie głównej kwatery polskiej w Kijowie, a więc na linii frontu i opóźnienie ewakuacji, nie wykonując tu rozkazu Piłsudskiego, którego jakoby Rydz nie otrzymał; otoczony przez bolszewików przebił się jednak, tracąc jedynie część artylerii i taboru.
Lecz największym zapewne błędem strony polskiej w wyprawie kijowskiej, a konkretnie Piłsudskiego, był brak programu czy choćby haseł socjalnych konkurujących z chwytliwymi hasłami bolszewickimi: „obrony chłopa ukraińskiego” przed „jaśniepańską Polską” oraz „obrony Rosji przed oderwaniem od niej Ukrainy”. Pierwsze hasło trafiało dobrze do chłopów ukraińskich, zmęczonych już kolejnymi okupacjami i rabunkami, a ponadto pojawili się polscy właściciele majątków, próbujący odzyskać utracone prawa własności (nic dziwnego, że skrót trzech liter na wagonach polskich” „PKP”, chłopi odczytywali: „Piłsudski kupił Petlurę”, a wysyłani z rozkazami pojedynczy polscy żołnierze, a nawet małe patrole ginęły na tyłach, zaś karne akcje odwetowe budziły nienawiść, o czym pisze we swych wspomnieniach dzielny polski oficer W. Drimmer, „Zeszytach Historyczne” „Kultury” paryskiej, nr 27, 30 i nast.).
Natomiast drugie hasło wzmocniło władzę bolszewicką, bo ułatwiło jej integrację społeczeństwa rosyjskiego, budząc uczucia patriotyczne czy nacjonalistyczne. Zjawisko zresztą znane po każdym wybuchu powstania w Polsce. A tym razem na czele komitetu obrony integralności Rosji stanął carski generał Brusiłow, sławny z ostatniej udanej ofensywy carskiej armii przeciwko Austriakom na froncie wołyńskim w marcu 1916 r.; zaś nie wyrżnięci jeszcze przez Czeka oficerowie carscy masowo zgłaszali się do armii radzieckiej na „świętą wojnę” przeciwko Polsce. I ten efekt należało w planach polskich przewidzieć!

Gdy 18 maja marsz. Piłsudski przybywa do Warszawy, entuzjastycznie witany jako triumfator przez ludność, Sejm i Rząd (ucichły liczne głosy wcześniejszej krytyki), a marsz. Sejmu W. Trąmpczyński wygłasza wspaniałą mowę powitalną nawiązując do wyprawy Bolesława Chrobrego na Kijów (niewątpliwie imperialistycznej, czego oczywiście, nie wymieniono), to od czterech już dni (14 maja) toczyła się pomyślnie pierwsza kontrofensywa bolszewicka na froncie białoruskim, z trudem po pewnym czasie odparta przez polskie dywizje. A wkrótce, bo 26 maja rozpoczęła się kontrofensywa bolszewicka na Ukrainie i groźne przebicie się konnej, zresztą rozbójniczej (jeńców okrutnie mordowano) armii Budionnego na tyły wojsk polskich. Generalny polski odwrót, który, na szczęście, tylko na niektórych odcinkach był paniczny (pisze o tym sugestywnie Drimmer, jak wyżej).
16 czerwca wojska polskie z trudem osiągnęły punkty wyjścia ofensywy kwietniowej. Zaczęła się następna wojna już nad Wisłą o istnienie Polski. I tu Piłsudski wykazał swe inne zalety: siłę charakteru i pewien „lwi pazur”, o czym w lipcowo-sierpniowym numerze „Buntu…”.

Rekapitulując spróbujemy odpowiedzieć na dwa pytania:

1. – czy marsz. Piłsudski wykazał w omawianym okresie tak chwalony przez niektórych jego zwolenników zmysł realistycznego przewidywania biegu wydarzeń polityczno-militarnych?
2. – Jeśli wyprawa kijowska była – jak nam się wydaje – niewypałem, to czy nie przyniosła ona jednak obu narodom – polskiemu i ukraińskiemu, mimo wielkich strat w ludziach, pewnych trwałych korzyści?
Na pierwsze pytanie należy odpowiedzieć negatywnie: Piłsudski nie wykazał ani realizmu politycznego, ani przewidywalności, czy cech męża stanu. Jego działanie było typowym wishfull thinking (życzeniowe myślenie) zgodnie z wymarzoną od dawna koncepcją podziału Rosji po szwach etnicznych, co byłoby oczywiście korzystne dla Polski, wbrew stanowisku Dmowskiego czy Stanisława Grabskiego, dla których niepodległa Ukraina była groźniejsza dla Polski niż Rosja. Koncepcja Piłsudskiego, gdyby była realna, dałaby Polsce zapewne większą swobodę manewru między Niemcami i Rosją.
Lecz czy należało rozpoczynać poważną awanturę wojenną, nawet pod szczytnym hasłem „Za naszą i waszą wolność”, jeśli przeciwnik bez wojny ofiarowuje bardzo korzystne warunki pokojowe, które – dodajmy – jakże byłyby silnym kontrargumentem wobec forsowanej przez Zachód granicy Curzona (na Bugu).
Ma rację Andrzej Garlicki pisząc (w: Józef Piłsudski 1867-1935, s. 226): „przedstawienie wyprawy kijowskiej jako błyskotliwego sukcesu militarnego było uderzeniem w próźnię”. A po drugie, utworzenie na zajętej tylko częściowo Ukrainie niezależnego państwa i sformowanie armii ukraińskiej, która miała przejąć obronę nowego bytu państwowego, wymagało wielkiego poparcia Petlury przez własne społeczeństwo, przede wszystkim chłopów. A tego zabrakło… A dalszą, zarówno w militarnym jak i psychologicznym wymiarze, tragiczną konsekwencją nieudanej wyprawy kijowskiej i wojny polsko-bolszewickiej nad Wisłą, była późniejsza agresja sowiecka na Polskę we wrześniu 1939 r., masowa deportacja polskiej ludności, mordowanie polskich oficerów, chociaż walczyli w 1939 r. nie przeciwko ZSRR, lecz Niemcom, niszczenie kultury polskiej itp., co było oczywiście z moralnego punktu widzenia haniebną późną zemstą.
Odpowiadając na drugie pytanie, trudno wskazać na pośrednie korzyści polityczne czy społeczne, trzeciej już (po Bolesławach: Chrobrym i Śmiałym), wyprawy kijowskiej. Pogląd gen. Tadeusza Kutrzeby (Wyprawa Kijowska, s. 343), że epizod kijowski był „pozytywnym wstępem” do właściwej kampanii polsko-rosyjskiej nad Wisłą, trudno traktować poważnie, choćby ze względu na olbrzymie straty poniesione w niej przez Polskę i cienką granicę między klęską a zwycięstwem.
Również jego twierdzenie, że bez polskiej wyprawy kijowskiej nie powstałaby samodzielna Ukraińska Republika Sowiecka można włożyć między bajki. Pomijając to, że nie była ona samodzielna, tworzenie tzw. republik czy obszarów atonicznych w ZSRR wówczas i po II wojnie, wynikało z przyjętej ogólnej koncepcji ustrojowej tego państwa, podporządkowanej imperialnym interesom Moskwy. Wreszcie teza Kutrzeby, iż zatwierdzenie przez Radę Ambasadorów 23.03.1923 r. granicy polsko-rosyjskiej na Zbruczu nie wydaje się ani logicznie, ani merytorycznie uzasadniona.
Natomiast można się zastanowić nad inną tezą Kutrzeby: krew polskich i ukraińskich żołnierzy „pokazała światu, że Ukraina pragnie żyć”. Ten świat, to Anglia i Francja, które nie uznały niepodległości Ukrainy i stanowczo odmawiały dostaw broni dla jej armii, by nie narażać się Rosji. Czy dzisiaj ten „świat” powiększony o USA rzeczywiście popiera szczerze niepodległość Ukrainy ze względu na wyprawę kijowską w 1920 r.? Można mieć co do tego poważne wątpliwości. Polityka rządzi się innymi regułami czy względami.
Lecz nie lekceważmy oczywiście gestów i symboli w polityce. Wyprawa Kijowska, przedstawiona zgodnie z prawdą, może stać się pewnym symbolem dla dążących do niepodległości narodów, wymaga to jednak odpowiedniego uzasadnienia. Okres II wojny i eksterminacja ludności polskiej przez nacjonalistów ukraińskich (UPA, OUN) świadczyły, iż pamięć o sojuszu Piłsudskiego z Petlurą oraz ich wspólnej wyprawie kijowskiej była całkowicie martwa. Nie stała się, niestety, symbolem ożywiającym przyjaźń między obu narodami.
Zbigniew T. Wierzbicki