Dzisiaj: | 69 |
W tym miesiącu: | 4326 |
W tym roku: | 23322 |
Ogólnie: | 497725 |
Od dnia 21-09-2006
Debata po II. wojnie światowej — podwójna wina?
Po kapitulacji w maju 1945 r. Niemcy znalazły się na najniższym szczeblu swej narodowej historii. Kryzys identyfikacji objął też nauki humanistyczne, bo idealistyczne teorie na temat państwowości i narodowości, które ukształtowały inteligencję, były przez doświadczenia dwunastu lat dyktatury hitlerowskiej zdyskredytowane. Późniejszy prezydent RFN Richard von Weizsäcker, wtedy nadburmistrz Zachodniego Berlina, określił to w przemówieniu wygłoszonym we wrześniu 1982 r. tak: „Czas po drugiej wojnie światowej wprowadził nas Niemców, co się tyczy naszej świadomości historycznej, w głęboki sen”1 A krytyka zagranicznych historyków po części widziała III Rzeszę jako produkt końcowy błędnej drogi, wiodącej w prostej linii od Lutra poprzez Fryderyka II i Bismarcka do Hitlera (to uproszczenie propagowała przede wszystkim strona mogącą z łatwością wywieść taką linię od Iwana Groźnego do Stalina). Ze względu na tę krytykę naród niemiecki musiał zagubić poczucie pewności własnych tradycji.
Teza historyków zachodnioniemieckich o „przerwanej kontynuacji”
W Niemczech zachodnich historycy uznali konieczność rewizji spojrzenia na historię niemiecką. Próbowano przeszłość niemiecką, wyłączając III Rzeszę, połączyć z teraźniejszością twierdzeniem o „przerwanej kontynuacji” historii niemieckiej XX w., wg której Hitler i dyktatura nazistowska wypadły niby z ramy narodowej przeszłości. Staraniom udowodnienia takiej „przerwanej kontynuacji” służyły teraz badania przyczyn wojny. Przyznając się do winy za spowodowanie wybuchu drugiej wojny światowej, zaprzeczano ponoszeniu wyłącznej odpowiedzialności za spowodowanie pierwszej. Teza brytyjskiego premiera Lloyda George’a o „wślizgnięciu” się do wojny wszystkich mocarstw przez uniezależnienie się wojskowo-technicznego sposobu myślenia podczas kryzysu lipcowego 1914 r., służyła do odparcia zarzutów szeroko rozpowszechnionych wśród alianckiej opinii publicznej, że prusko-niemiecka historia wyróżniała się od samego początku ekstremalnym nacjonalizmem i wybujałym militaryzmem, co wraz z nazizmem, według aliantów, powinno być wytępione.
Podniesienie narodu ze wstrząsu
Te zarzuty powodując historyczno-polityczną dezorientację przywołały na plan generację starszych historyków, jak Hans Herzfeld, Gerhard Ritter, Friedrich Meinecke oraz późniejsi Karl Dietrich Erdmann i Walter Hubatsch, wychowanych jeszcze „pod kajzerem” lub w Republice Weimarskiej. Byli oni zdania, że obowiązkiem historyków jest podniesienie narodu ze wstrząsu świadomości historycznej oraz ukształtowanie nowej samoświadomości. Głosił to przede wszystkim Gerhard Ritter, uważając, że naród gnany do rozpaczy nie będzie zdolny do podejmowania żadnych zadań, że byłoby nie tylko nierozsądne, ale i niesprawiedliwe, przedstawiać polityczną przeszłość Niemców wyłącznie jako łańcuch błędów i nieszczęść. Historiografia zachodnioniemiecka w staraniach, by udowodnić tezę „przerwanej kontynuacji” w historii niemieckiej XX. wieku, widziała jedno z najpilniejszych zadań: „przywrócić zniszczoną przez 1939 r. wiarygodność co do 1914 r.”2
Punktem wyjściowym historiografii zachodnioniemieckiej badającej przyczyny wybuchu I wojny światowej był więc teraz związek z wybuchem drugiej, nie zaś zarzut spowodowania wojny zawarty w trakacie wesalskim. W przeciwieństwie do poprzednio prowadzonej „kampanii niewinności” (patrz cz. 1) starano się teraz rozwinąć tezę Lloyda George’a. Historyk Karl D. Erdmann był zdania, że w 1914 żaden rząd nie dążył świadomie i z premedytacją do wywołania wojny między mocarstwami, ale żaden też nie chciał brać na siebie kosztów utrzymania pokoju, bo to oznaczałoby rezygnację z obowiązków sprzymierzeńczych i międzynarodowych interesów. A więc że popierając austriacką politykę wobec Serbii, Rzesza przyczyniła się do umożliwienia wojny; że przez rosyjską interwencję popierającą Serbię wojna stała się prawdopodobna; że niejasna pozycja Anglii uczyniła wojnę nieuchronną. Z tych założeń Erdmann wnioskował, że żaden historyk nie ma prawa do obwiniania żadnej ze stron.3
Podsumowując można stwierdzić, że w gruncie rzeczy stanowisko historyków zachodnioniemieckich po 1945 r. co do kwestii odpowiedzialności za spowodowanie I wojny światowej nie zmieniło się aż do lat sześćdziesiątych.
Spojrzenie historyków wschodnioniemieckich
W NRD sowieckie siły okupacyjne wraz z SED (wschodnioniemiecki odpowiednik PZPR-u) wprzęgały wszystko w służbę politycznego systemu, także historiografię. Nawiązując do teorii imperializmu Lenina, przewyższając nawet tezy Lenina, zarzucano Rzeszy główną odpowiedzialność za wybuch I. wojny światowej; widziano w jej polityce szczególnie agresywny gatunek imperializmu, porównywalny z hitlerowskim państwem — tak przede wszystkim głosił Alexander Abusch, a Albert Schreiner zaostrzył to jeszcze mówiąc o wyłącznym zawinieniu (Alleinschuldthese). 4
Tzw. „Kontrowersyjne tezy Fischera” o wyłącznej winie Niemców
Od 1961. r. w badaniu przyczyn wybuchu I wojny światowej w RFN nastąpiła nowa orientacja, wywołana przez tzw. „kontrowersyjne tezy Fischera”, trwającą do początku lat siedemdziesiątych, w której brali udział także historycy zagraniczni.
Głęboka zmiana w świadomości historycznej w RFN miała radykalne skutki dla badań dotyczących przyczyn wybuchu I wojny światowej, ponieważ stało się powszechnym przekonanie, że po dwóch przegranych wojnach światowych i po podziale Niemiec nie może być więcej mowy o roli Niemiec jako mocarstwa. To doprowadziło w historiografii do tego, że opinie stronnictw narodowych stały się bardziej realistyczne i objektywne, uwolnione od usprawiedliwiania dążeń do mocy i przemocy. Ta zmiana historyczno-politycznego myślenia, szczególnie w historiograficznych debatach dotyczących I wojny światowej, jest przede wszystkim zasługą hamburskiego historyka Fritza Fischera.
Fischer miał jako pierwszy dostęp do aktów byłego niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i do Archiwum Centralnego w Poczdamie, trzymanych dotąd przez aliantów pod kluczem. Na podstawie systematycznych badań, podczas których odkrył tzw. „Septemberprogramm” („Program wrześniowy”, zanotowany przez kanclerza Bethmanna Hollwega pięć tygodni po wybuchu wojny), zawierający plany daleko idących aneksji we Francji, w Beneluksie, na Wschodzie i w kolonialnej Afryce, doszedł do wniosku, że „Kaiserreich” już przed wojną planowało niemiecką hegemonię, że zamach w Sarajewie był dla liderów niemieckich dogodną okazją do osiągnięcia takich celów.5 Fischer opisał to w książce „Griff nach der Weltmacht” [Sięganie po władzę nad światem], wydanej pod koniec 1961 r. Atakował w niej nie tylko panujące w RFN historyczno-polityczne przekonanie co do przyczyn wybuchu I wojny światowej, ale także tezę o „przerwanej kontynuacji”, która mówiła o „awarii” (Betriebsunfall) w historii niemieckiejj związanej z osobą Hitlera. Lewicowy Fischer wywołał tym ogromne oburzenie swoich kolegów. Jak wywodził np. historyk Michael Freund, gdyby zarówno I jak i II wojna światowa były naprawdę planowo rozpętane przez polityków niemieckich, „...to Hitler zawsze nami rządził i będzie nami zawsze rządzić...”, co dobrze wskazuje, jakie społeczno-psychologiczne konsekwencje mogły mieć tezy Fischera.6
Gdy Fischer w „Griff nach der Weltmacht” wywodził jeszcze, że liderzy niemieccy, ufając w swoją wojskową przewagę, świadomie dopuścili do konfliktu z Francją i Rosją i ponoszą dlatego znaczną część winy za wybuch powszechnej wojny i że ta wina nie zmniejsza się z powodu podjęcia w ostatniej chwili próby powstrzymania katastrofy; to w następnej publikacji „Krieg der Illusionen. Die deutsche Politik von 1911 bis 1914”, [Wojna iluzji... ] wydanej w 1969 r., zaostrzył swoją tezę, przypisując Rzeszy wyłączną winę za spowodowanie wybuchu I wojny.
Publikacja z 1961 r. wywołała wielką debatę wśród historyków i innych osób z kręgów historycznych na łamach prasy ponadregionalnej, jak np. Frankfurter Allgemeine Zeitung, Die Welt, Süddeutsche Zeitung, i przede wszystkim w popierającym tezy Fischera (jeszcze trzy lata później) Der Spiegel (nr 21, 22, 23). Do sporu po stronie przeciwników Fischera włączali się nawet tacy czołowi politycy jak kanclerz Ludwig Erhard i prezydent Bundestagu Eugen Gerstenmaier. W 1964 r. w wyniku tzw. „Procesów oświęcimskich” we Frankfurcie nad Menem i procesu Eichmanna w Jerozolimie straszne zbrodnie popełnione przez Niemców stanęły Niemcom jaskrawo przed oczami. Nie zadziwia więc, że w wyniku tej debaty historycznej doszło nawet do osobistych zarzutów: Gerhard Ritter (były więzień obozu koncentracyjnego za członkostwo w kołach oponentów Hitlera) jako główny krytyk Fischera został przez jego zwolenników zaatakowany jako „ultraprawicowy”, a głoszącemu „lewicowe” tezy Fischerowi zarzucano, że był członkiem partii hitlerowskiej. Do ważniejszych przeciwników Fischera należeli także Erwin Hölzle, widzący w Rosji głównego winowajcę, Egmont Zechlin, Karl Dietrich Erdmann i Andreas Hillgruber, którzy w przebiegu debaty zmodyfikowali częściowo swoje stanowiska.
Debata nad tezami Fischera w latach sześćdziesiątych w RFN
Na 26. Zgromadzeniu Historyków Niemieckich (Historikertag) 9 X 1964 r. w przepełnionej auli Wolnego Uniwesytetu (Freie Universität) w Berlinie Zachodnim w czterogodzinnej ostrej debacie udało się Fischerowi pobić swoich przeciwników, przeforsować swoją podstawową tezę o głównej winie Niemiec z powodu koncepcji kalkulowanego ryzyka do osiągnięcia ograniczonych celów rozszerzenia władzy, co spowodowało wybuch I wojny światowej. Der Spiegel pisał w wydaniu specjalnym I/2004 z 30 III 2004 r., że przed czterdziestu laty Fischer wystraszył Niemców swoją tezą, że ponoszą odpowiedzialność za I wojnę światową. Ale Fischer wtedy jeszcze nie wnioskował, że cele wojenne według „Programu wrześniowego” były już wcześniejszym dążeniem i że właśnie w celu ich realizacji wywołano wojnę.7 Do zaostrzenia swego stanowiska doszedł dopiero w wyżej wspomnianej publikacji „Krieg der Illusionen” w 1969 r.
W 1981 r. w liście do redakcji Spiegla Fischer wezwał Niemców do zdystansowania się od zgubnych tradycji prusko-niemieckiej historii, co zresztą, jak sam stwierdził, na ogół też nastąpiło.8
Materiały archiwalne z NRD
Od początku lat siedemdziesiątych historycy niemieccy, zmobilizowani do tego tezami Fischera, kontynuowali badania nad społeczno-ekonomicznymi przyczynami wybuchu wojny, takimi jak wewnętrzno-polityczna walka o podział dóbr (czyli marksistowska „walka klasowa”), niezdolność do przeprowadzenia koniecznych reform społecznych (np. do 1918 r. istniało w monarchii pruskiej trzyklasowe prawo wyborcze), itd.
Zjednoczenie Niemiec umożliwiało od 1990 r. dostęp także do archiwów NRD. Odkryto przy tym konkretne plany przesiedlenia Polaków i Żydów, co można uznać jako dowód pośredni ówczesnych celów aneksji zachodnich terenów cesarstwa rosyjskiego9 (podobne zresztą aneksyjne plany miała Rosja wobec Prus, związane również z przesiedleniami, oraz — bez przesiedleń — aneksyjne plany aliantów, szczególnie Francji). Sprzeczną pozostała tylko kwestia, czy takie plany niemieckie egzystowały długo przed wybuchem wojny i czy były zarówno powodem przygotowania się do wojny przez Rzeszę, jak i późniejszego wybuchu wojny, czy więc Fischer miał rację przypisując wyłączną winę spowodowania wybuchu pierwszej wojny światowej Niemcom.
Niektórzy zachodnioniemieccy historycy, jak wyżej wspomniani Ritter i Hölzle (ale i politycy) obawiali się, że tezy Fischera mogą doprowadzić do dalszego osłabienia narodowej samoświadomości oraz spowodować pogorszenie stosunków polsko-niemieckich przez uwypuklenie antypolskiej polityki Bismarcka10 (nie zdając sobie sprawy, jak głęboko jest zakorzeniona w polskiej pamięci narodowej ta pruska polityka).
Wina Niemców, ale nie wyłączna
A teraz? Mimo ogromnego wpływu na historiografię niemiecką teza Fischera o wyłącznej winie Niemców za spowodowanie I wojny światowej nie zdobyła jednak powszechnego i całkowitego uznanie historyków; została przez badaczy zmodyfikowana, zrelatywizowana, uzupełniona; ale też w znacznych częściach potwierdzona. Fischer przyczynił się więc miarodajnie do oczyszczenia teraźniejszości od hipotek przeszłości i utorował drogę do polityki zagranicznej, mającej na celu uznanie terytorialnego „status quo” w Europie przez Niemców. Decydujący udział Niemiec w wywołaniu I wojny światowej jest teraz powszechnie przez historyków niemieckich uznany, choć nie w sensie wyłącznej winy. Z całej palety podobnych mniemań tylko kilka przykładów:
Tak jak i większość raczej konserwatywnych historyków Thomas Nipperdey uważał, że wszyscy byli gotowi do wojny i przeceniali zagrożenie własnej egzystencji. A biorąc pod uwagę swobodę i wolność w podejmowaniu decyzji przez ówczesnych liderów, są oni wszyscy odpowiedzialni za zaostrzenie kryzysu (choć w różnym stopniu) i klęskę rokowań. „Dlatego mówi się o wybuchu, a nie o rozpętaniu I wojny światowej”. 11
Podobnie, nawiązując do tez Rittera, sądzi australijski historyk Christopher Clark, wywodząc, że wybuch I wojny światowej był tragedią, ale nie zbrodnią, i nie pomniejszając winny niemieckich polityków za wojenno-imperialistyczną paranoję, uważa że Niemcy nie byli jedynymi imperialistami cierpiącymi na taką paranoję, że kryzys 1914 r. był owocem wspólnej „politycznej kultury”, najbardziej skomplikowanym wydarzeniem teraźniejszości, i dlatego dyskusja przyczyn I wojny światowej trwa już cały wiek, po dzień dzisiejszy. 12
A w wywiadzie udzielonym niedawno (22 II 2014 r.) dziennikowi Kölner Stadt-Anzeiger, Clark uzasadniał wybuch wojny tym, że „w ostatnich latach i miesiącach przed latem 1914 uzbierało się wiele małych nie reżyserowanych świadomie przypadków. Żaden z narodów nie rzekł, to jest świetny moment, by zacząć wojnę. Ale ich postawa wystarczyła, by z tego regionalnego konfliktu między Serbią a Austro-Węgrami zrobić zarzewie wielkiej wojny.”
A z młodszych historyków, Jürgen Angelow, podsumowując stan badań nad przyczynami wybuchu wojny stwierdza, że w dyspucie z tezami Fischera pogłębiło się w niemieckiej historiografii przekonanie o działalności kierownictwa Rzeszy w defensywnej pozycji politycznej, że starano się tą pozycję polepszyć polityką ograniczonej ofensywy, biorąc w rachubę „kalkulowane ryzyko”. Ryzyko to polegało na tym, by ewentualnie być zmuszonym do prowadzenia „wielkiej” wojny, którą — według ocen miarodajnych wojskowych — z każdym dalszym rokiem trudniej byłoby wygrać. Faktycznie jednak była to hazardowa polityka „niekalkulowanego ryzyka”, wędrówka na skraju przepaści. 13
A powracając do tytułowego pytania: ponieważ przeważająca większość współczesnych historyków niemieckich uważa, że winę za wybuch I wojny światowej ponoszą, choć nie wyłącznie, liderzy ówczesnych Niemiec z powodu ich strachu przed „okrążeniem”, przed „izolacją” i przed „utratą wielkomocarstwości”, można więc — nie usprawiedliwając się współodpowiedzialnością innych ówczesnych mocarstw — po prostu powiedzieć: winniśmy!
Erhard Brödner
Przypisy
1. Por. Richard v. Weizsäcker, Die deutsche Geschichte geht weiter, München 1985, s. 277.
2. Por. Wolfgang Jäger, Historische Forschung und politische Kulturin Deutschland. Die Debatte 1914-1980 über den Ausbruch des Ersten Weltkriegs, w Kritische Studien zur Geschichtswissenschaft, wyd. Helmut Berding, Jürgen Kocka, Hans-Ulrich Wehler, t. 61, Göttingen 1984,, s. 106, 107, 109.
3. Por. Karl Dietrich Erdmann, Die Zeit der Weltkriege, Stuttgart 1959, s. 23
4. Por. W. Jäger, p.w., s. 122.
5. Wg nowszych badań notatki kanclerza (w przeciwieństwie do wniosków Fischera) nie stanowiły definitywnego programu niemieckich celów wojennych, lecz tylko tymczasowe dyrektywy dla rokowań po spodziewanym prędkim zwycięstwie, por. Günter Wollstein, Theobald von Bethmann Hollweg, Göttingen-Zürich 1995, s. 108,109. 6. Por. Winfrie Schulze, Einführung in die Neuere Geschichte, wyd. 3, Stuttgart 1996, s. 281.
7. Por. Andreas Hillgruber, Deutsche Grossmacht und Weltpolitik im 19. und 20. Jahrhundert, Düsseldorf 1977, s.92.
8. Por. W. Jäger, p.w., s. 139.
9. Por. Wolfgang J. Mommsen, Der Erste Weltkrieg. Anfang vom Ende des bürgerlichen Zeitalters. Frankfurt n.M. 2004, s. 118.
10. Por. Wolfgang Jäger, p.w., s. 145.
11. Por. Thomas Nipperdey, Deutsche Geschichte 1866-1918., t. II., Machtstaat vor der Demokratie. 1998, s. 696/697.
12. Por. Christopher Clark, Die Schlafwandler. Wie Europa in den Ersten Weltkrieg zog, München 2013, s. 717
13. Por. Jürgen Angelow, Der Weg in die Urkatastrophe. Der Zerfall des alten Europa 1900-1914. Berlin 2010, s. 26.