Facebook
Bunt Młodych Duchem
Książki polecane:
Licznik odwiedzin:
Dzisiaj: 199
W tym miesiącu: 4881
W tym roku: 30391
Ogólnie: 504794

Od dnia 21-09-2006

Bunt Młodych Duchem

Wilno 1922-1939 w ocenach Litwinów i jak wyglądało naprawdę

Autor: Piotr Lossowski
04-02-2015

Przynależność Wilna stanowiła zasadniczy element sporu polsko — litewskiego, który rozgorzał od końca XIX wieku. Niniejszy szkic stanowi próbę pokazania jak toczył się ten spór wokół Wilna i jak zupełnie dowolnie, bez związku z rzeczywistością strona litewska przedstawiała zaistniałą w mieście sytuację w okresie Drugiej Rzeczypospolitej. <>

W literaturze litewskiej spotykamy subiektywny, nader krytyczny obraz położenia, jakie rzekomo zaistniało w mieście pod rządami polskimi, określanymi zresztą stale jako „okupacja”. Dominowały niemal wyłącznie oceny negatywne. Pisano w prasie litewskiej, w licznych specjalnych wydawnictwach o zaniedbaniu Wilna, o jego zapuszczeniu i pogłębiającym się upadku. Nadmieniano, że Wilno stawało się coraz bardziej upośledzoną peryferią państwa polskiego, że w mieście widać było symptomy degradacji społecznej i zacofania gospodarczego.
Spośród licznych tego rodzaju wypowiedzi weźmy dla przykładu enuncjacje dwóch uczonych litewskich, osób, których opinie uznać można za najbardziej miarodajne. I tak znany językoznawca profesor Zigmas Zinkeviczius napisał, że Wilno i Wileńszczyzna stały się swoistym suplementem Polski, przekształconym w najbardziej zacofaną polską prowincję.
Podobnie wypowiadał się w swoich wspomnieniach profesor Ignas Konczius, któremu przypadła w 1939 roku rola „likwidatora” Uniwersytetu Stefana Batorego. Napisał on mianowicie, że w okresie międzywojennym Wilno znalazło się na dalekim pograniczu i w oparciu o swoje zasoby nie było zdolne do rozwoju przemysłu, nie miało nadziei samemu rozwinąć jakąkolwiek gałąź przedsiębiorczości. Ulegało całkowitemu zacofaniu i przekształcało się w zubożałe, upadające, nadgraniczne miasto Polski.
Rzeczywistość była jednak zupełnie inna. Pamiętać trzeba, że okres rządów polskich w Wilnie był bardzo krótki. W dodatku przypadły w tym czasie lata wielkiego kryzysu, które zaciążyły na gospodarce nie tylko Polski, Europy, ale całego świata. Niemniej jednak miasto rozwinęło się, uporządkowało po wojnie. Liczba mieszkańców systematycznie wzrastała i w 1939 roku przekroczyła 200 tys. Pod koniec lat trzydziestych stanowiło sprawny organizm, który funkcjonował coraz wydajniej.
Wbrew temu, co piszą autorzy litewscy, przemysł wileński sprawnie funkcjonował i dalej się rozwijał. Dotyczyło to tradycyjnych gałęzi przemysłu — spożywczego, którego zakłady dobrze prosperowały. To samo można powiedzieć o bardzo ważnym przemyśle obróbki drewna. Wprowadzano nowe metody wykorzystania surowca, czego najlepszym przykładem był nowy zakład produkujący dyktę.

Wileński „Elektrit”
Jednak największym hitem stała się fabryka elektrotechniczna, a więc reprezentująca dziedzinę wytwórczości, jakiej poprzednio w ogóle nie było. Mianowicie z inicjatywy grupy entuzjastów już w połowie lat dwudziestych przystąpiono do produkcji odbiorników radiowych. Początki były bardzo trudne, wytwórnia rozwijała się powoli. Ale po zakończeniu kryzysu nastąpił gwałtowny rozrost zakładów. W 1936 roku fabryka „Elektrit” wyprodukowała już 30 tysięcy udanych i bardzo nowoczesnych, jak na tamte czasy, odbiorników radiowych. W literaturze zakład ten zyskał nazwę „światowej sławy fabryki radioodbiorników”. Zatrudnienie w fabryce przekroczyło 1200 osób i nadal, aż do samej wojny, nieustannie wzrastało, gdyż zapotrzebowanie na radia zwiększało się. Fabryka stała się przodującym zakładem, którego dalszy rozwój mógł zmienić oblicze przemysłowe miasta.
Gdy 19 września 1939 roku wojska radzieckie wkroczyły do Wilna, władze sowieckie bardzo zainteresowały się „Elektritem”, zaś po 10 października tegoż roku, kiedy stało się jasne, że Wilno zostanie przekazane Litwinom, nowe władze postanowiły urządzenia fabryki wywieźć na wschód. Z tego powodu opóźniały, mimo protestów Litwinów, opuszczenie miasta. W dużym pośpiechu zdemontowano podstawowe urządzenia i rozpoczęto przeprowadzkę. Tak o tym napisał 24 października 1939 roku były poseł polski w Kownie Franciszek Charwat, który w tym czasie znajdował się już w Sztokholmie: „Sowieci chcą pozostawić Wilno bez niczego, przede wszystkim bez urządzeń przemysłowych. „ Robią to — jak pisze dalej — na przykład przez fikcyjną uchwałę robotników firmy „Elektrit”, o przeniesieniu jej majątku na terytorium ZSRR. Wszystkie urządzenia i personel wywożą w głąb Rosji.
Dodać trzeba, że w czasie tej pośpiesznej „przeprowadzki” duża część precyzyjnych maszyn uległa zniszczeniu. Natomiast z magazynów zabrano dwa tysiące gotowych już odbiorników.

Państwowa Szkoła Techniczna
Przejdźmy teraz do drugiego przykładu. Również i on mówi o tym, że polska obecność w Wilnie nie była okresem „zastoju i upadku”. Mianowicie intensywnie inwestować zaczęto w edukacje i naukę. Rola i miejsce Uniwersytetu Stefana Batorego jest znane. Dlatego wspomnę o szkole technicznej. Jej znaczenie również było duże.
Z inicjatywą utworzenia w Wilnie szkoły technicznej wystąpiło, jeszcze podczas trwającej wojny, Stowarzyszenie Techników Polskich w Wilnie. W roku 1922 uzyskano zgodę rządu na powołanie w Wilnie Państwowej Szkoły Technicznej. Za wzór posłużyła Szkoła Budowy Maszyn i Elektrotechniki im. Wawelberga i Rotwanda w Warszawie. Jak pisze absolwent szkoły wileńskiej inż. Piotr Baranowski „Zdecydowano rozpocząć pracę od podstaw, inwestować w ludzi i przygotować kadry specjalistów ze średnim technicznym wykształceniem, którzy mogliby przystąpić do pracy nad odbudową północno — wschodniej części kraju”.
Zainteresowanie studiami technicznymi przekroczyło wszelkie oczekiwania. Liczba zgłaszających się kandydatów przewyższała kilkakrotnie ilość wolnych miejsc. Wszakże trudności były wielkie. Naukę musiano rozpocząć w niedogodnych pomieszczeniach zastępczych, w dodatku rozrzuconych po różnych częściach miasta. Również wielkim problemem było zgromadzenie kadry wykładowców i wychowawców. Specjalistów ściągano z różnych stron kraju, a nawet z zagranicy. Językiem polskim najlepiej władali wykładowcy z zaboru austriackiego, natomiast słabiej z zaboru rosyjskiego, którzy podczas wykładów często operowali rusycyzmami. Ale właśnie ci wykładowcy byli bardziej bliscy i życzliwi dla swych uczniów. Byli przez nich lubiani.
Od samego początku istnienia Szkoły zabiegano o budowę własnych, odpowiednich pomieszczeń. Otrzymana w roku 1926 dotacja z ministerstwa, a także bezpłatny przydział 3 ha gruntu, umożliwiły przejście od planów do czynów. Budowa gmachu przy ulicy Holendernia 12 postępowała bardzo szybko. Już w kwietniu 1928 roku oddano do użytku lewą i środkową część budynku. Szkoła otrzymała możliwość rozpoczęcia nauki we własnym pomieszczeniu. Ale budowa trwała nadal. W szczególności wznoszono budynki dla warsztatów szkolnych.
Miarą zainteresowania władz szkołą techniczną w Wilnie stała się wizyta Prezydenta Ignacego Mościckiego w październiku 1929 roku. Prezydent po zwiedzeniu szkoły, warsztatów oraz wystawy prac uczniowskich nie szczędził słów pochwały. Przekazał życzenia dalszego rozwoju.
A na wystawie było co oglądać. Bowiem w szkole obok zajęć teoretycznych i wykładów zwracano dużą uwagę na praktyczne przygotowanie zawodowe, na wyrobienie umiejętności wykonywania robót technicznych. Uczniowie rozpoczynali od praktycznego opanowania czynności rzemieślniczych i poznania technologii wytwarzania, przede wszystkim w zakresie obróbki metali i drewna. Potem przechodzili do zadań bardziej trudnych. Można powiedzieć, że warsztaty przekształciły się w swoisty zakład produkcyjny, wykonujący nieraz bardzo złożone prace.
To tu właśnie sporządzono ruchome urządzenie pancerne, zabezpieczające obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej. Tu również skonstruowano komplet maszyn dla Zakładów Lniarskich w Nowej Wilejce.
Szkoła stawiała wobec uczniów wysokie wymagania i dobrze przygotowywała ich do pracy, także jako jej organizatorów i kierowników robót nawet większych zespołów ludzkich.
Ogólna liczba uczniów w Szkole sięgała jednorazowo 770. Ilość absolwentów do wybuchu wojny wyniosła 1637 osób. Było to sporo. Młodzi technicy zaczęli wzbogacać obraz Wilna. Tym bardziej, iż myślano o przekształceniu Szkoły w pełnowymiarową politechnikę.
Państwowa Szkoła Techniczna nie była tylko sumą wykładowców i uczniów. Utworzyli oni, co więcej, blisko powiązany zespół ludzim którzy byli przywiązani i dumni ze swej Szkoły. Tym bardziej, że w Szkole zwracano także dużo uwagi na rozwój stosunków międzyludzkich i pracę kulturalną. Przyszli technicy chodzili często do teatru, zorganizowali dobry chór i orkiestrę. Wykształciła się więź między absolwentami, która kazała im, po wielu latach, wspólnie opracować i wydać księgę pamiątkową Szkoły.
Wybuch wojny i przejęcie Szkoły przez władze litewskie oznaczały jej koniec w dotychczasowym polskim kształcie. Pozostali jednak jej absolwenci. Wielu z nich znalazło się w Polsce i tam odegrali jako technicy i inżynierowie znaczącą rolę. Zwłaszcza w Gdańsku powstała uczelnia techniczna, która stanowiła niemal bezpośrednią kontynuację szkoły wileńskiej.
Sądzę, że te dwa przedstawione powyżej przykłady Elektritu i Państwowej Szkoły Technicznej już świadczą dobitnie, że Wilno nie było zacofanym, zaniedbanym zakątkiem. W Polsce dbano o niego, modernizowano, inwestowano w nowe gałęzie produkcji i w naukę. I to było najważniejsze.

Piotr Łossowski