Facebook
Bunt Młodych Duchem
Książki polecane:
Licznik odwiedzin:
Dzisiaj: 89
W tym miesiącu: 406
W tym roku: 44070
Ogólnie: 471122

Od dnia 21-09-2006

Bunt Młodych Duchem

Dzieje kościelne w pigułce

Autor: Jan Turnau
04-11-2015

Jedność Kościoła sprawa wielka i święta, ale warto też wiedzieć więcej w ogóle o Kościele, podziałami wciąż rozrywanym. Ukazała się niedawno jego historia przedstawiona na trzystu stronach niewielkiego formatu. Co prawda tylko głównie o chrześcijaństwie zachodnim i od XVI wieku głównie o Kościele rzymskokatolickim, ale i tak jest to dziełko różnej „sciencji pełne”, na lekturę bardzo zasługujące.
Autor: Norman Tanner, jezuita, profesor historii Kościoła na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Jego dzieło zwie się po polsku „Krótka historia Kościoła katolickiego. Nowe spojrzenie”, a w oryginale „The New Short History of the Catholic Church”, czyli krócej, bo Anglicy słyną ze zwięzłości. Na mój gust mogłoby się zwać po prostu „skrót historii”, bo na rynku polskim jest to chyba pierwszy raz taka dziejopisarska pigułka kościelna. Przełożył ją dobrze Aleksander Gomola, wydał krakowski jezuicki WAM.
Historyk ze mnie żaden, także „w tym temacie”, nie napiszę więc żadnej recenzji, odnotuję tylko, co mnie zaciekawiło. Mam z tym jednak problem, bo właśnie tekst jest przykładnie zwięzły, więc takich moich ciekawostek musiało być dużo. A czytałem bardzo uważnie, z ołówkiem w ręku, podkreślając wciąż to czy tamto.


Powiedziano mocno!
W pierwszych wiekach cierpieli nie tylko chrześcijanie, prześladowani byli także Żydzi czy manichejczycy. A od IV wieku władcy bywali równie nietolerancyjni wobec niechrześcijan, jak przedtem Rzymianie wobec chrześcijan.
Spory doktrynalne: tu zasadniczy problem historii Kościoła polegający na tym, że nasza wiedza na temat osób przez Kościół potępianych — zwłaszcza w pierwszym tysiącleciu — pochodzi przede wszystkim od wyznawców ortodoksji. „Dokładano wszelkich starań, by zniszczyć dzieła potępionych autorów i zachowało się niewiele świadectw przedstawiających ich z ich własnej perspektywy. Historię Kościoła pisali zwycięzcy”. Mocno powiedziane!
To o wiekach pierwszych do czwartego, teraz o wczesnym średniowieczu (400-1054).


Tajemnica sukcesów islamu
Powstaje nowa religia, podbija dzisiejszą Hiszpanię. „Chrześcijaństwo na okupowanych ziemiach cieszyło się zasadniczo tolerancją, aczkolwiek zdarzały się przypadki prześladowań. (...) Panowaniu islamu towarzyszyła convivencia (współistnienie) obu kultur, owocująca ich wzajemnym wzbogaceniem w takich sferach, jak sztuka, nauka i inne dziedziny życia”. Autor zastanawia się również, czemu chrześcijanie w Afryce północnej, tak prężni religijnie, łatwo przeszli na islam. Tłumaczy to słabością wynikłą z braku jedności: byli tam arianie, donatyści, monofizyci, gnostycy... Poza tym arabscy najeźdźcy mogli wydawać się przyjaznymi wybawicielami, bo w Egipcie bizantyjskie rządy były bardzo twarde. Zresztą islam szanujący Chrystusa jako wielkiego proroka i osobliwie Jego matkę mógł się wydawać nową formą chrześcijaństwa. Ciekawostka z historii sporów doktrynalnych, z tego między ortodoksyjnym Cyrylem a heretyckim Nestoriuszem. Ten pierwszy zjednał sobie dworzan w Konstantynopolu darami w postaci pieniędzy, mebli i — co było szczególnie cenne — szesnastu strusi... Zaznaczam jednak, że książkę czytam dziennikarsko, felietonowo, takie informacje w niej oczywiście nie dominują. Nie streszczam jej!


Papież nie naruszył doktryny
Dotyczy to także delikatnej sprawy błędu papieża Honoriusza, którą wyciągam, bo jest ciekawa. Opowiedział się on za „monoteletyzmem”, czyli nierozróżnianiem w osobie Chrystusa nie tylko dwóch natur, ale i dwóch wól, boskiej i ludzkiej (problem dla nas dzisiaj jakoś dziwnie spekulatywny). Czyli papieże nie byli nieomylni? Autor przytacza wyjaśnienie tej sprawy, gdy dwanaście wieków później ogłaszano dogmat o papieskiej nieomylności na Soborze Watykańskim I: stwierdzono wtedy, że tamten papież wyraził tylko swoją własną opinię, nie definiował doktryny Kościoła. Zatem wniosek ks. Tannera, iż „w pierwszych wiekach chrześcijaństwa biskup Rzymu nieomal zawsze dochodził ostatecznie w subtelnych kwestiach teologicznych do prawidłowego nauczania. Aby wyjaśnić ten niezwykły fenomen, trzeba chyba założyć szczególne kierownictwo Ducha Świętego”. Takich zdań w książce bardzo niewiele, autor zachowuje się jak historyk, faktograf, nie teolog, choć gdyby nie był człowiekiem wierzącym religijnie, pisałby inaczej. Ale nie stara się wciąż udowadniać, że Kościół miał rację, a na przykład islam był okropny. Dlatego czytałem ów „skrót historii” z dużą przyjemnością.
A tamta sytuacja kościelna była tak różna od naszej. Owszem, papieże wysyłali swoich legatów, by przewodniczyli obradom Soboru i aprobowali jego postanowienia, jednak zwołanie soboru i jego ratyfikacja należały do prerogatyw cesarza. Bo — nigdy to dosyć powtarzać — nie było państwa i Kościoła, funkcjonowały tylko dwa ramiona jednej i tej samej władzy, a chrześcijaństwo było ideologią państwową. Nic dziwnego, że heretycy stawali się przestępcami przeciwko państwu!


Rygory kościelne okropne
A w samym Kościele też były rygory ostrzejsze niż dzisiaj. IV Sobór Laterański (1215) groził ekskomuniką wszystkim lekceważącym obowiązek corocznej spowiedzi. Dzisiaj to też grzech formalnie ciężki, ale nie aż tak. Otóż czytamy, że obowiązek ów rodził napięcia. Trzeba pamiętać, że tak zwana spowiedź „uszna” to obyczaj późniejszy, średniowieczny dopiero, przedtem wielcy grzesznicy pokutowali publicznie, ale mniejsi żyli poniekąd spokojnie. „Spotkanie penitenta i spowiednika było sprawą delikatną i miało w sobie coś z wścibstwa
[! – JT]. Niemniej skutki nie były pewnie tak dramatyczne, jak się przypuszcza”. „Ściemnianie”, to, co się nazywa czasem „apologetyką”? Chyba nie, autor jest w ogóle powściągliwy uczuciowo, nie rozdziera szat, ale i — jak pokazywałem — nie ukrywa w nich dziur. A co do obowiązków nakładanych na świeckich, to dziesięcinę, czyli dziesiątą część plonów lub innych dochodów, nazywa Tanner „najbardziej nachalnym i uciążliwym. Zobowiązanie to egzekwowano za pomocą surowych kar duchowych i świeckich”. Jak nam dzisiaj dobrze, można pomyśleć. I podziwiać dzisiejszych chrześcijan ewangelikalnych, którzy takie sumy płacą.


Dyktat papieża
Mamy w książce przytoczony w całości 27. punktowy dokument Grzegorza VII pt. „Dictatus papae”. Sam tytuł brzmi bardzo autokratycznie, treść również. Punkt 22: „Kościół rzymski nigdy nie pobłądził i po wszystkie czasy, wedle świadectwa Pisma Świętego, w żaden błąd nie wpadnie”. Od tamtych czasów i tamtego Kościoła do tylu wyznań winy Jana Pawła II droga kolosalna. Ks. Jan Kracik napisał o tamtym papieżu książeczkę wyważającą jego ocenę, a trzeba mu wierzyć, bo krytykiem był bardzo surowym, niemniej bywało dawniej dziwnie.


Islam, Marcin Luter
Islam, ach islam: zainteresowanie nim było w średniowieczu tak wielkie, że tworzono katedry języka arabskiego, tak jak i hebrajskiego zresztą, bo chciano znać dobrze także judaizm. I był międzyreligijny mocny dialog. To banał, ale wart powtarzania, gdy mamy demoniczny dżihad, zaciemniający obraz tej religii. Która zresztą przestała być tolerancyjna już w wydaniu tureckim.
W sprawach ekumenicznych widzę czasem nieścisłości. Nieprecyzyjna jest informacja, że „u podstaw twierdzeń Lutra leżało podkreślanie znaczenia Pisma Świętego z niemal całkowitym wykluczeniem Tradycji i autorytetu Kościoła oraz usprawiedliwienia przez wiarę z niemal całkowitym wykluczeniem dobrych uczynków”. Co do tego pierwszego, zgoda, ale dla Lutra dobre uczynki to było tylko to, co wynikało naprawdę z wiary, a nie było jakimś formalizmem. Gdy Reformator zauważył błędne rozumienie jego myśli, poświęcił temu ostrą jak zawsze polemikę w osobnej publikacji. No i nie pisałbym, choć to w Polsce przyjęte, „kalwini”, tylko kalwiniści. Pierwsze brzmi raczej nieuprzejmie (może jednak tak jest w oryginale).
Coś na temat rozdziału ostatniego pt. „Zmiany w latach 1965- 2010” Wydał on mi się napisany nazbyt spokojnie: przecież są to czasy, zmiany niemal rewolucyjne, dyskusje burzliwe potężnie. Dawniej też różnie bywało, nieraz mieliśmy zawieruchę, ale to przyszło po wiekach swoistej ciszy, w Kościele zwartym jak skała, rządzonym absolutystycznie. Kontrast.
Książka kończy się takim między innymi wnioskiem: „Historia Kościoła jest tak niezwykła, że nie da się jej wyjaśnić bez Bożej Opatrzności”. Brzmi to jakoś dziwnie w tym sensie, że historycy pozakościelni przecież jakoś sobie bez wiary w Boga radzą, a że kościelni w niejednym wydarzeniu jasno palec Boży widzą, to sprawa jednak inna. Napisałbym inaczej: „Niezwykła jest historia Kościoła w swojej różnorodności. Mająca papieży takich, jak Jan XII i XXIII, Dictatus papae i pokorę papieży ostatnich”.


Jan Turnau
(publicysta „Gazety Wyborczej”)