Dzisiaj: | 307 |
W tym miesiącu: | 2861 |
W tym roku: | 7972 |
Ogólnie: | 482375 |
Od dnia 21-09-2006
Henryk Wereszycki, autor notki w Słowniku Biograficznym tak ujął postać Bolesława Limanowskiego „Już od lat 90. [XIX w.] stał się pewnego rodzaju legendą. Był niejako żywą tradycją okresu powstań, a równocześnie pionierem socjalizmu niepodległościowego. Nawet przeciwnicy polityczni uznawali niekwestionowany jego patriotyzm i czystość pobudek działania. Jego skromność osobista, znane wszystkim trudne warunki życia i bezkompromisowa postawa, a równocześnie nieodłączny we wszystkich jego wystąpieniach patos oraz w niemałym stopniu i długowieczność, czyniły go moralnym autorytetem.”
Urodził się w Podgórzu nad Dźwiną w Inflantach Polskich w roku 1835. Choć dość szybko opuścił dom rodzinny, bo już gimnazjum kończył w Moskwie, jednak był przez całe życie związany z rodzinnymi stronami; nieraz wsparcie z majątku, w którym gospodarzył jego brat Ludwik, ratowało go przed prawdziwą nędzą. Otrzymał nawet po podziale majątku sporą kwotę pieniędzy z Podgórza, którą całkowicie stracił przez niewłaściwą inwestycję — kupno zakładu fotograficznego w Thun (Szwajcaria) w latach 80. XIX wieku.
W swoich pamiętnikach pisanych już po siedemdziesiątce zadziwia pamięcią w opisywaniu szczegółów z okresu dzieciństwa w Inflantach i młodości spędzonej w szkołach i na studiach w Moskwie i Dorpacie. Studiował tam formalnie medycynę, ale interesowały go nauki społeczne, słuchał wykładów z socjologii, ekonomii i historii. „W socjalizmie ujrzałem potęgę polityczną, która nas zdolna wydobyć z tej otchłani piekielnej, do której nas spychali Murawiewowie i Bergowie” — pisał po latach. Idee socjalistyczne w przeciwieństwie do wielu swoich kolegów z tego czasu łączył z ideami patriotycznymi i niepodległościowymi.
Studiów nie skończył, w 1860 r. wyjechał do Paryża, aby zdobyć wykształcenie wojskowe. Ale stamtąd także szybko wrócił do kraju i zainicjował utworzenie komitetu, który przygotował pierwszą manifestację polityczną w Wilnie: w dniu św. Stanisława 8 maja 1861 roku w kościele katedralnym odśpiewano „Boże coś Polskę”. Zapłacił za to procesem i zesłaniem do Archangielska, z którego próbował bezskutecznie uciec, gdy dowiedział się, że wybuchło powstanie. W tym czasie jego dwaj bracia Józef i Lucjan za próbę (!) ucieczki do powstania zostali zesłani do guberni wołogdzkiej.
Amnestia z 1867 roku pozwoliła mu na powrót do Królestwa, ale bez prawa osiedlenia w tzw. guberniach zachodnich, czyli także w swoich rodzinnych Inflantach. Mieszkał w Lublinie i Warszawie, udało mu się jednak odwiedzić Podgórz w 1869 r. i zobaczyć się z matką. Potem pracował w różnych gazetach we Lwowie, Genewie, Zurychu, a na początku XX wieku w Krakowie. Doczekał wolnej Polski, w której uhonorowano go wyborem na senatora.
Przez całe swoje długie życie był wierny ideom socjalistycznym, które propagował współpracując z różnymi gazetami. Jako historyk zajmował się dziejami ruchu społecznego; jego prace z tej dziedziny mają charakter pionierski. Pisał także książki historyczne. Na jego publikacjach: „Stuletnia walka narodu polskiego o niepodległość” oraz „Szermierze wolności” wychowało się całe pokolenie kształcące się w tajnych związkach zaboru pruskiego i rosyjskiego.
W 1925 r. (wg innych źródeł w 1921 r.) po raz ostatni odwiedził rodzinny Podgórz. Zmarł w Warszawie 1 lutego 1935 r., został pochowany w grobach zasłużonych na cmentarzu Powązkowskim.
----------------
Zachowane we wspomnieniach, ocalone w krajobrazie – śladami Bolesława Limanowskiego po Inflantach Polskich
1. Dwór w Podgórzu (ruiny dworu na zdjęciu)
Niewiele przetrwało z majątku rodziny Limanowskich w Podgórzu (łot. Podgurje) w okolicy Krasławia w powiecie dyneburskim (Łotwa). Z dawnych zabudowań dworskich zostały ruiny z cegły na podmurowaniu z polnego kamienia, kamienne ogrodzenie rodzinnego cmentarzyka, aleja schodząca w dół w kierunku Dźwiny... Najbardziej chyba niezmienny jest właśnie krajobraz: piaszczysta droga wspinająca się pod górę i schodząca w dół to dawny trakt w kierunku Indrycy, tak samo wygląda zapewne wyspa na rzece, którą młody Boleś nazwał Solferino, na pamiątkę zwycięstwa Francuzów niosących pomoc Włochom, czy olbrzymia łąka nad Dźwiną. We wspomnieniach, które zaczął spisywać około roku 1912, gdy miał już prawie 80 lat pisał: „przed pamięcią, która roznieca tęskną rzewność, stoi zmierzch wieczorny, pełny ciszy samotnej, i widzę siebie samego na łące, poszukującego trzmieli... “
Z pamiętnika B. Limanowskiego:
„Nazywano dwór i całą posiadłość Podgórzem, ponieważ droga prowadząca od Indrycy niedaleko od nowej siedziby pięła się po dość stromej górze”. (...)
„Podgórz, utrwalony w pamięci przez pobyt w młodych, pełnych nadziei latach, rysuje się przede mną w promienistym, uroczym oświetleniu. To, co było złe i przykre, utonęło w mroku zapomnienia, a z głębi przeszłości wynurzają się miłe obrazy, wzbudzające żywe bicie serca i tkliwą rzewność. Piękny to kąt kraju”. (...)
„Wychowywani w pewnym oddaleniu od rodziców, a nawet jakby zaniedbaniu, nie nabyliśmy poczucia jakiejś wyższości szlacheckiej i chętnie przestawaliśmy z czeladzią i bawiliśmy się z jej dziećmi. Słyszałem więc nieraz skargi i żale na srogie kary. Przy tym zauważyłem, iż dzieci żywiej od dorosłych odczuwają cierpienia innych. Płaczą i wrzeszczą, kiedy jedno z nich ulega karze cielesnej albo doznaje jakiegoś cielesnego uszkodzenia. Co do mnie, to jęki i krzyki smaganych rózgami wywoływały zawsze silne wewnętrzne wzburzenie, które pochodziło nie tyle ze strachu, ile z oburzenia przeciwko dziejącemu się gwałtowi. Niestety, w Podgórzu nierzadko wydarzały się srogie kary. Ojciec, łagodny względem własnych dzieci, uprzejmy i gościnny dla równych sobie, był surowy w obejściu się z poddanymi. Prawdopodobnie służba w wojsku rosyjskim wywarła swóji wpływ na niego, zauważyłem bowiem, że ci, co byli w wojsku rosyjskim, prawie zawsze słynęli ze swej surowości względem włościan.”
2. Cmentarz rodziny Limanowskich
Położony jest niedaleko dworu, schodzi się do niego w dół dużą łąką w kierunku rzeki Dźwiny. Stare ogrodzenie z kamienia w dużej części rozwalone, chroni kilka grobów: jest tam pochowany ojciec Bolesława, zmarły w 1847 r., i prawdopodobnie najmłodszy brat Bolesława — Jaś, który zmarł jeszcze w dzieciństwie. Niegdyś na cmentarzu stała mała kapliczka i dębowy krzyż, który postawiła przy grobie męża Katarzyna Limanowska, matka Bolesława.
Zarośnięty cmentarzyk rodziny Limanowskich przy dworze w Podgórzu Nie zobaczymy żadnej tabliczki informującej
o pochowanych tu osobach. Obecnie jeden z mieszkańców wsi Podgórz polskiego pochodzenia stara się przywrócić pamięć o rodzinie Limanowskich i planuje postawić tu dębowy krzyż z tabliczką
3. Kościół w Indrycy
Indryca jest położona niecałe dwa kilometry od dworu w Podgórzu. Tutaj w 1835 r. został ochrzczony Bolesław Limanowski. Można tam było dojechać traktem, ale młodzież zazwyczaj chodziła piechotą wąwozem wzdłuż Dźwiny.
Z pamiętnika B. Limanowskiego:
„Kościół indrycki, otoczony dokoła modrzewiami, był drewniany. Oprócz wielkiego, miał drugi ołtarz z obrazem św. Jana, swego patrona. Uroczystość kościelna przypadała na dzień 24 czerwca.”
„Ks. Golmin, w młodym jeszcze wieku, lubiany był przez wszystkich parafian. Lubiła go szlachta za jego wesołość, towarzyskość, a jeszcze bardziej lubili go chłopi, którzy często udawali się do niego po pomoc lekarską, po radę, a nawet i po pożyczkę pieniężną. Po mszy okoliczne tak zwane obywatelstwo, tj. szlacheccy właściciele większych posiadłości szli do probostwa, jeżeli to było lato, zasiadali na gankach i zabawiali się rozmową. Ks. Golmin, ukończywszy czynności w kościele, kroczył szybko przez dziedziniec, witał się wesoło z wszystkimi i zapraszał do pokojów. Szczególnie wykręcał się przed pannami z rozjaśnioną uśmiechem twarzą, zapraszając do mieszkania przymawiał: fiut, fiut, fiut, panieneczki.”
4. Wąwóz nad Dźwiną
Pewnie takimi wąwozami, ścieżkami biegnącymi na tyłach różnych dworów, znanymi tylko najbliższym, przekradała się młodzież konno do powstań, legionów i innej „roboty niepodległościowej”. Może tym wąwozem udawali się bracia Limanowscy do powstania styczniowego?
Z pamiętnika B. Limanowskiego:
„W Podgórzu zawsze było ludno, zwłaszcza latem, kiedy przyjeżdżały ciotki i starsi bracia przybywali na wakacje. Były to czasy, kiedy bawiono się w czułostkowe romanse. Na wszystkich drzewach grubszych w ogrodzie, zwłaszcza na lipach, wyrzynano nazwiska bohdanek serca z datą szczęśliwych chwil wspólnego pobytu.
Często całe towarzystwo, do którego i my przyłączaliśmy się, szło na przechadzkę. Najmilsza była ku Dźwinie, zwłaszcza wiosenną porą. Szliśmy wzdłuż topolowej ściany ogrodu, a rozwijające się na drzewach pączki i listki roztaczały w powietrzu miły zapach balsamiczny. Minąwszy łazienkę, zbudowaną poza ogrodem, wchodziliśmy do dość głębokiego, zarosłego drzewami parowu, którego dwa zbocza rysowały się błękitnawo wśród wznoszącego się lasu ku górze. Zabarwienie to błękitnawo-fioletowe pochodziło od przylaszczek, które u nas pierwiosnkami też nazywano, i od fiołków. Nieco później wypełniały ten wąwóz swym zapachem gęsto w nim kwitnące czeremchy. Zaraz poza parowem otwierał się widok na rzekę.”
„Skąd się wziął u nas patriotyzm polski? Oto, o ile przypominam sobie, z książek. Okazuje się z tego, jak wielki wpływ może mieć bibuła”. (...)
[Starszy brat Aleksander ] „...przyjechawszy na wakacje z Moskwy, z rana chodził z nami kąpać się w Dźwinie. Wracając z kąpieli siadywaliśmy po drodze w uroczym wąwozie, pod cieniem drzew i słuchaliśmy opowiadań Lelewela, które brat nam czytał, o rozbiorach Polski, o powstaniu kościuszkowskim, o okrucieństwach Moskali. Brat wyjaśniał nam to, czegośmy dobrze nie rozumieli. Opowiadania Anicetego [drugiego brata Bolesława — przyp. red.] o powstaniu 1831 r. i pastwieniu się nad wszystkimi, co usiłowali wyzwolić swój naród z niewoli, wrażały się silnie w moją pamięć. Pamiętam dobrze, jak ze łzami w oczach słuchałem, kiedy czytał i opowiadał o strasznych męczarniach zadawanych Konarskiemu w więzieniu wileńskim. Wówczas w tajni mej duszy zaprzysiągłem zemstę Moskalom”.(...)
„I dziwna rzecz, jak lekkomyślnie wywożono dziecko polskie w głąb Moskwy, ażeby je tam kształcić. Rozumiałbym to jeszcze, gdyby Aleksander posiadał w Moskwie jakieś stanowisko dające mu dochody i zabezpieczające byt niezależny. W takim razie byłaby to ulga reszcie rodziny zrobiona. Lecz Aleksander i na własne, i na moje utrzymanie miał brać pieniądze z Podgórza, a z pewnością wydatki na moje utrzymanie byłyby mniejsze, gdyby mnie oddano do gimnazjum w Dyneburgu. Być może, że pod względem wykształcenia naukowego gimnazja w Moskwie stały wyżej od gimnazjum dyneburskiego, lecz w nim nie groziło wynarodowienie.
Kolegami szkolnymi bowiem w przeważnej liczbie byliby Polacy, a miasto Dyneburg, mające mieszaną ludność polsko-łotewsko-białoruską, było bardziej polskie niż moskiewskie — z wyjątkiem samej twierdzy. Wszędzie, po sklepach, restauracjach, kawiarniach, mówiono po polsku. Ucząc się w Dyneburgu spędzałbym co roku wakacje wśród rodziny, albo u matki, albo u ciotek, nawiązałbym pożądane dla późniejszej pracy obywatelsko-narodowej stosunki wśród kolegów z powiatu i z pobliskich okolic. Nie zastanawiano się nad tym. (...)
Ile bolesnych upokorzeń wypadło mi znieść; jak dotkliwie to nieraz odczuwałem w późniejszym życiu; jak niechętnie i wymijająco odpowiadałem, kiedy mnie pytano, gdziem chodził do szkół, jak gdyby to był z mojej strony występek, żem szkoły kończył w Moskwie, wśród Moskali. I nie była ta niechęć, z jaką odpowiadałem na pytania o szkołach, zgoła niczym nie uzasadniona. Przecież tyle razy zdarzało mi się słyszeć, że głoszących postępowe, śmielsze myśli posądzano o sprzyjanie Moskwie, o służenie jej interesom. I nieraz we własnym sumieniu pojawiały się wątpliwości, czy te śmielsze myśli nie były obcą naleciałością, szkodliwą dla narodu wobec wywieranego ucisku ze strony jego wrogów.”
Dorota Giebułtowicz,
zdjęcie ruin dworskich w Podgórzu - Michał Bernaciak
(Fragmenty „Pamiętników” B. Limanowskiego
t. 1, lata 1835-1870).