Facebook
Bunt Młodych Duchem
Książki polecane:
Licznik odwiedzin:
Dzisiaj: 63
W tym miesiącu: 380
W tym roku: 44044
Ogólnie: 471096

Od dnia 21-09-2006

Bunt Młodych Duchem

Nad Świtezią

Autor: Dorota Giebułtowicz
15-10-2016

Mimo upływu prawie dwustu lat Świteź nadal ma w sobie coś tajemniczego. Może za przyczyną ciemnego okalającego jezioro lasu, w którym rosną potężne dęby, świerki, sosny i modrzewie, uwiecznione w balladzie — „Świtezianka”:
„Jakiż to chłopiec piękny i młody?
Jaka to obok dziewica?
Brzegami sinej Świtezi wody
Idą przy świetle księżyca. (...)
Każdą noc prawie, o jednej porze,
Pod tym się widzą modrzewiem.
Młody jest strzelcem w tutejszym borze,
Kto jest dziewczyna? ja nie wiem.” 
 
„Ballady i romanse” wyd. 1822 r.

Jezioro jest w kształcie prawie idealnego koła (1,7x1,6 km), nie ma na nim żadnych wysp czy półwyspów. Błękit jeziora spotęgowany jasnym, piaszczystym dnem odcina się od ciemnej ściany puszczy. Wokół jeziora biegnie niewysoki wał usypany z kamieni, zarośnięty trawą i mchem, poprzecinany korzeniami drzew.
 Ze Świtezią miejscowy lud łączył legendę o zatopionym mieście i pannach wodnych: „Jest wieść, że na brzegach Świtezi pojawiają się Ondiny, czyli Nimfy wodne, które gmin nazywa „świteziankami” — pisał poeta w objaśnieniach do ballady.
Piękno romantycznego jeziora oddziałuje i dziś, gdy prawie po dwóch wiekach patrzymy na Świteź,
„a woda, jak dawniej czysta, / Stoi wielka i przejrzysta.”

    Jezioro położone jest 7 km od Płużyn, majątku Michała Wereszczaki. Jemu też poeta dedykował balladę. Mickiewicz przyjechał do Płużyn wraz z braćmi Maryli na początku sierpnia 1821 r., ale zapewne bywał tu wcześniej. Pisał w liście z Tuhanowicz do Jana Czeczota: „Pojedziem w puszczę nad Świteź do małego folwarczku na kilka dni, będziem jeździć po lesie i dumać... Ale to w porównaniu do przeszłego roku jest jak nasz pusty dziedziniec — tak wiele ubyło! Muszę raz jeszcze widzieć i więcej nigdy nie będę w tych stronach.“
List nawiązuje do sytuacji osobistej poety — ukochana Maryla była już po ślubie z Wawrzyńcem Puttkamerem, który odbył się 2 lutego 1821 r.
Ludowe legendy w romantycznej szacie
Legendy, o których słyszeli filomaci podczas wakacji spędzanych w majątkach rodzinnych Wereszczaków w Tuhanowiczach i Płużynach, stały się inspiracją ich poetyckich ambicji. Są to opowieści o miłości, niewinnej śmierci, zbrodni i zasłużonej karze. W balladzie Jana Czeczota brzmi to tak:

„Tak było, było przed laty,
Gdzie Świteź tu miasto stało,
I mieszkał kupiec bogaty,
I ludzi różnych niemało,
I jeden taki niechudy
Miał córkę nad wszelkie cudy!”

Historia dalej rozwija się krwawo, jak to w romantycznej balladzie. Po powrocie z wakacji Mickiewicz poprosił przyjaciela o przesłanie utworu i otrzymał go  w liście na Boże Narodzenie 1819 r.

Balladę zatytułowaną „Świteź jezioro” napisał również Tomasz Zan i zaprezentował ją w przyjaciołom w czerwcu 1820 r.

„Śniło mi się Marto miła:
Na rozdrożu koło słupca
Wojciech, gdy go noc ukryła,
Spotkał bogatego kupca.
 (...)
Wieść się rozeszła dokoła,
Że w Świtezi nie ma kupca;
Młodziany jadą z kościoła
Na rozdrożu koło słupca”.

Ale dopiero przetworzenie tematu ludowego przez Mickiewicza ma tą niezwykłą moc poetycką. Ballada „Świteź” napisana w sierpniu 1821 r. i dedykowana Michałowi Wereszczace, zaczyna się tak:

„Ktokolwiek będziesz w Nowogródzkiej stronie,
Do Płużyn ciemnego boru
Wjechawszy, pomnij zatrzymać twe konie,
Byś się przypatrzył jezioru.
Świteź tam jasne rozprzestrzenia łona,
W wielkiego kształcie obwodu,
Gęstą po bokach puszczą oczerniona,
A gładka jak tafla lodu.

Jeżeli nocną przybliżysz się dobą
I zwrócisz ku wodom lice,
Gwiazdy nad tobą i gwiazdy pod tobą,
I dwa obaczysz księżyce.

Niepewny, czyli szklanna spod twej stopy
Pod niebo idzie równina
Czyli też niebo swoje szklanne stopy
Aż do nóg twoich ugina:

Gdy oko brzegów przeciwnych nie sięga,
Dna nie odróżnia od szczytu,
Zdajesz się wisieć w środku niebokręga,
W jakiejś otchłani błękitu.”

 (W: „Ballady i romanse” wyd. 1822 r.).

Dalej rozwija się historia o zamku bronionym przez kobiety przed napadem wojsk nieprzyjacielskich i zapadnięciu się grodu w toń jeziora.
W okresie międzywojennym (1927 r.) ukazał się przewodnik Nowogródzkiego Oddziału Towarzystwa Krajoznawczego, w którym autor Józef Żmigrodzki pisał:
„Okoliczni mieszkańcy wskazują z brzegu bruk starożytnego miasta i rzeczywiście bruk taki średniej wielkości kamieni jakby kunsztownie ułożony, rozciąga się z wysokiego brzegu w głąb wody. Jest to wał w trzech miejscach ułożony z kamieni, które woda podmywając zasypała do jeziora.  [Jan] Zawisza czyniąc tu poszukiwania archeologiczne w 1871 r. znalazł na dnie jeziora przy brzegu kilka odłamków krzemiennych, ręką ludzką obrobionych, w wodzie zupełnie zbielałych; na otaczającym zaś wale, w nieznacznej głębokości czerepy od naczyń bardzo pierwotnych oraz odłamki krzemienne, ale koloru czarnego, przezroczystego. Lud miejscowy opowiada o pojawiających się na jeziorze wodnicach, które zowie Świteziankami”.

Po latach naukowca szkiełko i oko niejako potwierdziło wiarę i przekaz prostego ludu; dzisiaj uważa się, że jezioro jest pochodzenia krasowego, tzn. powstało w wyniku oberwania się ziemi do podziemnej pustej przestrzeni.

Nad jeziorem w lipcu i sierpniu można podziwiać niezwykłe kwiaty, tzw. stroiczkę jeziorną (Lobelia dortmanna) — która w obecnej Polsce występuje tylko na Pomorzu. Całe łany kwiatów wystające na długiej łodydze ponad taflę jeziora kołyszą się jak panny w swych białych sukienkach:

 „Takeśmy uszły zhańbienia i rzezi;
Widzisz to ziele dokoła,
To są małżonki i córki Świtezi,
Które Bóg przemienił w zioła.



Białawym kwieciem jak białe motylki,
Unoszą się nad topielą:
List ich zielony jak jodłowe szpilki,
Kiedy je śniegi pobielą.”

Stoiczka, jak potwierdzają obecnie naukowcy, ma właściwości trujące:

„Doświadczył tego Car i ruska zgraja,
Gdy piękne ujrzawszy kwiecie,
Ten rwie i szyszak stalowy umaja,
Ten wianki na głowę plecie.

Kto tylko ściągnął do głębiny ramię,
Tak straszna jest kwiatów władza,
Że go natychmiast choroba wyłamie
I śmierć gwałtowna ugadza.

Choć czas te dzieje wymazał z pamięci,
Pozostał sam odgłos kary,
Dotąd w swych baśniach prostota go święci
I kwiaty nazywa cary.”

Siedząc nad jeziorem Świteź i czytając „Ballady i romanse” pragnęłam za Marylą Wereszczakówną powtórzyć: „Stokrotnie dziękuję za boskie poezje. (...) Są bardzo śliczne, czytam je i odczytuję po tysiąc razy, podziwiając wciąż Pański geniusz i zdolności”. (List do A. Mickiewicza, Bolcieniki, 25 czerwca 1822 r.)

Dorota Giebułtowicz