Dzisiaj: | 35 |
W tym miesiącu: | 1406 |
W tym roku: | 1406 |
Ogólnie: | 475810 |
Od dnia 21-09-2006
15 sierpnia 2016 roku miała miejsce w Warszawie kolejna już defilada z okazji Dnia Wojska Polskiego. Imprezę tą uznać należy za udaną. Polacy kochają swoje wojsko, lubią patrzeć jak maszeruje piechota, jak jadą oddziały zmotoryzowane, a w górze lecą samoloty.
Szczególnie dobrze zaprezentowały się formacje reprezentacyjne, dalej, ku końcowi pochodu różnie to jednak bywało.
Uroczystość ściśle połączona została z rocznicą bitwy warszawskiej 1920 roku, z historycznym zwycięstwem odniesionym wówczas nad bolszewikami. Organizatorzy imprezy starali się nawiązywać do tej rocznicy, przypominać jej znaczenie.
Niemało też mówiono o ówczesnych sojusznikach Polski. Wskazywano jednak głównie na Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone. Francja jakby pozostała w cieniu. A przecież to właśnie Francja udzieliła nam największej pomocy w tych przełomowych dniach lipca i sierpnia 1920 roku. Wspierała polskie dowództwo radą i pomocą wojskową. Misja Francuska liczyła ponad stu oficerów z gen. Paulem Henrysem na czele. W końcu lipca przybył do Polski także gen. Maxime Weygand. Część oficerów francuskich pracowała w Sztabie, ale wielu wyjechało na front, w tym czterech generałów.
Dużą rolę odegrała Francja w dostawach broni i amunicji dla walczącej Polski. Były to znaczne ilości, np. karabiny liczyć można było na setki tysięcy. Niemcy robili wszystko, ażeby dostawy do Polski utrudnić lub wręcz uniemożliwić. W Gdańsku zorganizowano strajk dokerów, którzy odmówili wyładowywania statków z dostawami do Polski. W tej sytuacji żołnierze 10. batalionu strzelców francuskich, którzy stacjonowali w Wolnym Mieście Gdańsku, podjęli się wyładowania dostaw i przewieźli je na barki, które popłynęły w górę Wisły. Był to wymowny i symboliczny gest pomocy dla Polaków ze strony Francuzów.
Warto też było w czasie obecnej defilady, która nawiązywała przecież do wydarzeń 1920 roku, ukazać wyraźniej tę przyjazną pomoc, jakiej udzielili nam Francuzi.
Przyjąć można, iż organizatorzy defilady pomyśleli o przyjaciołach z tamtych lat, choć nie bardzo im to wychodziło. Zabrakło szczegółowej wiedzy o tamtych czasach, znajomości roli, jaką odegrali w 1920 roku poszczególni nasi sąsiedzi.
Weźmy dla przykładu Litwinów. W kolumnie przemaszerował teraz oddział litewski, na czele z dziarsko wyglądającym oficerem. Współcześni widzowie spoglądając na nich zapewne myśleli, jak to dobrze zobaczyć starych przyjaciół. Jednak w rzeczywistości Litwini w 1920 roku odegrali zupełnie inna rolę, niż im się przypisuje. Przyjaciółmi naszymi nie byli, wręcz odwrotnie.
W lipcu 1920 roku, gdy przełamany został front polski i bolszewicy szybko posuwali się naprzód, rząd litewski podpisał z Rosją sowiecką traktat pokojowy, który przyznał Litwie obszerne terytorium z Wilnem, Lidą i Grodnem. Litwini stali się faktycznie sojusznikami bolszewików. Oddziały Czerwonej Armii bez przeszkód mogły się poruszać przez przyznane Litwie terytorium. Natomiast w stosunku do Polaków Litwini zastosowali ścisłą blokadę.
Gdy usiłująca przedostać się przez zajęte przez Litwinów terytorium IV brygada polskiej piechoty dowodzona przez płk. Stefana Pacławskiego próbowała maszerować na południowy zachód celem połączenia się z głównymi siłami polskimi – Litwini uczynili wszystko, ażeby przegrodzić jej drogę. Żołnierze brygady zmuszeni zostali do złożenia broni. Zabrakło ich – trzech i pół żołnierzy z artylerią – w dalszych decydujących walkach z bolszewikami.
Co więcej współpraca Litwinów z bolszewikami zaszła tak daleko, iż nastąpiło faktyczne współdziałanie operacyjne tych dwóch stron. Na początku września 1920 r., gdy rozpoczęła się bitwa nad Niemnem, wojsko litewskie uderzyło ze wschodu na Augustów, usiłując odciąć znajdujących się w rejonie Suwałk Polaków. Wszakże zamysł litewskiego dowództwa nie powiódł się. Litwini ponieśli klęskę pod Augustowem.
Jakże inaczej zachowali się w tym czasie inni nasi sąsiedzi – Łotysze. Nie zapomnieli o niedawnej pomocy udzielonej im przez Polaków na początku 1920 roku w odzyskaniu Łatgalii. Gdy w rezultacie ofensywy sowieckiej w lipcu 1920 roku oddziały polskie działając wzdłuż granicy z Łotwą zostały odcięte przez kawalerię Czerwonej Armii, Łotysze przyjęli polskich żołnierzy na swoje terytorium. Następnie przetransportowali ich koleją najpierw do Rygi, a później do portowej Lipawy (łot. Liepaja). I tutaj zorganizowano załadunek na statki, które poprzez Bałtyk przepłynęły do polskich wybrzeży. Przybyło 440 żołnierzy oraz 137 koni. 22 września 1920 roku przetransportowani żołnierze znaleźli się znowu na froncie.
Obecnie, jak widać, organizatorzy defilady o tym wszystkim nie wiedzieli i dopuścili do przemarszu nie tych co trzeba z naszych sąsiadów.
Na zakończenie słów parę na temat samej organizacji defilady. Jak już zaznaczyliśmy wypadła ona na ogół pozytywnie. Ale nie znaczy to jednak, że nie trzeba się starać zrobić jeszcze lepiej. Parada wojskowa odbywała się w Alejach Ujazdowskich. Po tej stosunkowo niezbyt szerokiej ulicy przemieszczała się dość duża ilość wojska, jechały oddziały zmotoryzowane. Odnosiło się wrażenie pewnej ciasnoty.
Marsz oddziałów pieszych odbywał się czwórkami, co nie dawało większego efektu, zwłaszcza że jeśli się zważy, że defilady w wielu innych krajach odbywają się przez wojsko, które uformowane jest w znacznie szerszych szeregach, w ósemkach, a nawet w dwunastkach. Daje to znacznie większy efekt, chociaż od żołnierzy wymaga wysiłku i staranniejszego przygotowania. Można sądzić, że naszych żołnierzy stać jest na to.
Oto garść uwag napisanych w intencji, ażeby nasze defilady, także te 3 maja i 11 listopada, prezentowały się coraz lepiej ku radości i satysfakcji tak licznie przyglądającej się publiczności.
Piotr Łossowski