Dzisiaj: | 130 |
W tym miesiącu: | 447 |
W tym roku: | 44111 |
Ogólnie: | 471163 |
Od dnia 21-09-2006
Studnicki, dalekowidz w prognozowaniu biegu wydarzeń w tej części Europy, nie przekonał ani nie pozyskał jakiejś znaczącej grupy społeczeństwa, która za nim jawnie by się opowiedziała. Był politycznym samotnikiem. Zmusił jednak, choć niezbyt wielu, do politycznej refleksji...
W poprzednich numerach „Buntu” (nr 5/2004, s. 12 – Czy wizjoner końca II RP; nr 1/2007, s. 27 – Rozważania o aktualnej przeszłości; nr 5/2006, s. 4 – 5 – O pożytku z Kasandry i Głos Kasandry) omówiono koncepcję polityczną Władysława Studnickiego z przełomu wieku XIX i XX, wartą poznania zarówno ze względów dydaktyczno-historycznych jak i możliwości częściowego wykorzystania jej w innych, bardziej sprzyjających warunkach politycznych.
Studnicki, wówczas przewodniczący klubu Państwowców Polskich (1915 r.), uważał, iż Polska nie może ani odzyskać niepodległego bytu bez klęski Rosji, ani bezkrytycznie wiązać się z Koalicją (przede wszystkim z Francją), bo dla niej Polska była sprawą wewnętrzną Rosji (wówczas jeszcze „białej”). Wobec tego trzeba samemu tworzyć siłę zbrojną i podjąć walkę o niepodległość, co pokrywało się z ideami Piłsudskiego i obozu tzw. aktywistów oraz oddziaływało silnie na młodzież, a więc generację, która nie zaznała skutków i goryczy klęski powstania styczniowego (1863 r.) i gotowa była znowu podjąć zbrojną walkę o niepodległość Polski. Szczegół charakterystyczny: Studnicki, podobnie jak Piłsudski, nie przywiązywał większego znaczenia do wcześniejszych czy jednoczesnych reform społecznych, odkładając te sprawy na okres pokoju po odzyskaniu niepodległości!
Dążąc do porozumienia z Niemcami, rezygnował z polskich ziem zachodnich (przede wszystkim Pomorza i ew. Śląska), będąc zafascynowany wschodnią granicą Polski: na Dźwinie, Berezynie i Dnieprze!, włączając do jej obszaru Litwę i dawne polskie Inflanty. Tak daleko wysunięte granice Polski, prawie obejmujące ziemie I rozbioru (1772 r.) i zbrojna na niej stała polska warta leżała – jego zdaniem – zarówno w geopolitycznym interesie Niemiec jak i Polski, bo broniła oba państwa, połączone przymierzem, przed agresywną Rosją. Ponadto stworzyła Polsce duże możliwości dla kolonizacji jej ludności i to na obszarach zdominowanych przez kulturę polską. Nie brał tu Studnicki pod uwagę, że realizacja tego planu stanowiłaby stałe zarzewie konfliktów etnicznych z rozbudzonymi litewskimi i ukraińskimi ruchami narodowymi jak również, w niedalekiej przyszłości, z budzącą się świadomością narodową Białorusinów. A wątpliwa byłaby również zgoda Niemców na federacyjną formę związków tych narodów z państwem polskim, gdyż stanowiłoby to zbytnie wzmocnienie polskiego sojusznika. I ten punkt w koncepcji Studnickiego był pierwszą jej słabością.
Drugą było niedocenienie przez Studnickiego zasadniczej zmiany mentalności i postaw Niemców III już Rzeszy, a więc hitlerowskiej. Składane jej przedstawicielom, w czasie wojny i okupacji, memoriały spotykały się z całkowitym brakiem zrozumienia, a nawet niechęcią, tym bardziej, że nie bał się mówić im w oczy prawdy o hitlerowskim terrorze w Polsce. Jego wyjazd do Berlina, by dotrzeć do Hitlera, zakończył się – na polecenie Goebelsa – 11 miesięcznym internowaniem, a w Warszawie 14 miesięcznym więzieniem, gdy wyczerpała się cierpliwość Niemców wobec jego częstych interwencji w obronie aresztowanych Polaków.
Wykazywał niezwykłą odwagę cywilną, również w jawnej krytyce działalności AK, obwiniając ją o wprowadzanie w błąd społeczeństwa odnośnie sytuacji politycznej w świecie, o nieujawnianie (w tajnych gazetkach) całej prawdy dla tzw. podtrzymywania ducha, co oduczało społeczeństwo od realnego politycznego myślenia, a w konsekwencji do tragicznych w skutkach decyzji; krytykował nawet niepotrzebny często terror stosowany przez AK, w którym za jednego zabitego Niemca czy zniszczony wojskowy magazyn hitlerowcy rozstrzeliwali dziesiątki czy setki Polaków i to z elity narodowej. Jego zdaniem „polityka Sikorskiego wiodła do działań samobójczych… był (on – dop. Red.) zręcznym i posłusznym narzędziem w ręku Anglii, próbował wyprzedzać ich życzenia, skoro tylko potrafił je odgadnąć… był bardzo wygodnym dla Anglii partnerem” (Tragiczne manowce, s. 94 i 95). Był oczywiście przeciwnikiem powstania warszawskiego, ponieważ był, w przeciwieństwem do przywódców AK, realistą i, po drugie, nadal uważał swe przedwojenne poglądy za w pełni słuszne: „Przez udział w wojnie (przeciwko Niemcom – dop. Red.) nie mamy nic do zyskania, a wszystko do stracenia… zmusiłoby to Niemcy do przymierza z Rosją, które zakończyłoby się rozbiorem Polski i wspólną granicą rosyjsko-niemiecką tak pożądaną dla Francji” (cytat z „Memoriału przeciwko wojnie z Niemcami” dla polskich władz z dn. 5.05.1939 r.). Oczywiście, Niemcy hitlerowskie, zaślepione nienawiścią do Polaków i w ogóle Słowian, nie chciały, po wybuchu wojny, kolaboracji, bo ta wymagała – jak słusznie zauważa prof. Tazbir (zob. wywiad obok) – zgody obu stron. Oczywiście, Studnicki odpowiedziałby, że ta zgoda była możliwa ze strony Niemców przed 1939 r., co Polska odrzuciła, doprowadzając do największej katastrofy narodowej w swej historii. A wówczas stosunek Niemców do Polaków byłby inny i do głosu doszliby również bardziej cywilizowani Niemcy, nie – hitlerowcy.
W swej proroczej broszurze Wobec nadchodzącej II wojny światowej, wydanej w sierpniu 1939 r. (skonfiskowana na polecenie min. Becka, który nie odpowiedział na rozsądnie napisany protest autora), pisał: „Polska, jako duże państwo neutralne, o życzliwej neutralności względem Niemiec, posiada dla nich olbrzymie znaczenie. Jest dosyć silna, by być zdolną do obrony swej neutralności; nie tak silna, by zagrażać Rzeszy niemieckiej. Polska sprzymierzona z Niemcami przeciw Rosji dla jej przepołowienia oraz przez odcięcie od Kaukazu z jego naftą i manganowym żelazem posiada znaczenie dla Niemiec większe niż wszystkie inne państwa środkowej i wschodniej Europy”. A w czasie okupacji – za zgodą Niemców – objechał polskie Kresy, zajęte przez wojska niemieckie, by wykazać, iż terror niemiecki nie był większy niż sowiecki. Wydał też w 1943 r. broszurę przedstawiającą zbrodnie sowieckie. Pisał prawdę, lecz jej wydanie właśnie w tym czasie nie mogło przekonać i pozyskać Polaków dla jego koncepcji.
Jeśli zwyciężyliby w wojnie Niemcy, to wprawdzie defiladę wojsk niemieckich i polskich w Moskwie odbieraliby Hitler i Rydz Śmiały (teza historyka prof. Wieczorkiewicza), a Polacy nie byliby eksterminowani jako sojusznicy, lecz może byliby wypychani stopniowo na wschód. Jeśli natomiast wygraliby alianci, co bardziej prawdopodobne – rozbiór Polski nastąpiłby zapewne znacznie później i ze znacznie mniejszymi stratami w substancji narodowej, bo Francja i Anglia musiałyby czymś wynagrodzić Związek Radziecki za ich udział w zwycięstwie.
Studnicki nie wyjaśnia – i to byłaby trzecia słabość jego koncepcji – trudnej, w przypadku sojuszu z Niemcami, kwestii zerwania traktatu wojskowego z Francją. Podobne ryzyko mógłby podjąć marsz. Piłsudski, gdyby żył (i nie chorował), ale nie zespół Mościcki – Rydz – Beck, bo zapewne, wywołaliby rewolucję części wojska i nacjonalistycznie czy narodowo nastawionego społeczeństwa, jak miało to miejsce w Jugosławii w 1941 r., przy cichej tam pomocy Anglii i Francji, które szukały kolejnych kandydatów na samobójców, o co zresztą nie można mieć do nich pretensji.
Zresztą Sanacja uprawiając bezkrytyczny kult mocarstwowości i silnej armii polskiej zastawiła sama na siebie swoistą pułapkę psychologiczną, ograniczając sobie zakres swobodnego manewru politycznego. Nawet trudno jej było pójść na częściowe ustępstwa, czego domagał się Studnicki (rezygnacja z Wolnego Miasta – Gdańska i zgoda na autostradę przez Pomorze), by odwlec wybuch wojny. A nawet rok jej zwłoki miałby duże znaczenie zarówno dla Polski jak i państw zachodnich.
Studnicki, dalekowidz w prognozowaniu biegu wydarzeń w tej części Europy, nie przekonał ani nie pozyskał jakiejś znaczącej grupy społeczeństwa, która za nim jawnie by się opowiedziała. Był politycznym samotnikiem. Zmusił jednak, choć niezbyt wielu, do politycznej refleksji, co mogło pomóc niektórym zawodowym politykom w podejmowaniu decyzji w kryzysowych sytuacjach. Mogą też odżyć niektóre jego idee w innych warunkach, zwłaszcza gdy spotykamy się z nieukrywaną niechęcią naszego drugiego sąsiada, a sami swoimi nieprzemyślanymi gestami wywołujemy niepotrzebne zadrażnienia.
Bez wątpienia zasługuje na nasz szacunek gorący, bezinteresowny patriotyzm Studnickiegp, jego wielka odwaga cywilna oraz jego zdolności przewidywania wydarzeń politycznych. Zmarł w biedzie na obczyźnie w 1953 r.