Facebook
Bunt Młodych Duchem
Książki polecane:
Licznik odwiedzin:
Dzisiaj: 105
W tym miesiącu: 4787
W tym roku: 30297
Ogólnie: 504700

Od dnia 21-09-2006

Bunt Młodych Duchem

O bohaterach, kolaboracji i spiskowej teorii dziejów, cz. 2

Autor: Zbigniew T. Wierzbicki
01-04-2014

Rozmowa z prof. zw. dr hab., czł. rzecz PAN, Januszem Tazbirem, wybitnym uczonym-historykiem, autorem wielu dzieł, w tym i tłumaczonych na języki obce, o najnowszej historii polskiej i aktualnej sytuacji kraju. Rozmowę przeprowadzil red. nacz. „Buntu Młodych Duchem” Zbigniew T. Wierzbicki.
Poniżej publikujemy część drugą (i ostatnią) rozmowy. Pierwsza część ukazała się w poprzednim numerze „Buntu...”.

(Z.T.W.) Panie Profesorze, nasze pismo jest nastawione na pracę pozytywną, organiczną. Uważamy, że jest jakiś niedorozwój w wychowaniu, jeśli chodzi o pracę organiczną, natomiast zbyt silny nacisk kładzie się na wysiłek zbrojny i na powstania. Gdy Pan Profesor wspominał o braku przygotowania do powstania listopadowego – to jaki jest sens wychowywać naszą młodzież w kulcie podchorążych, ich lekkomyślności, braku przezorności i takim zachowaniu, które siłą rzeczy musiało być skazane na niepowodzenie.
– (J.T.) Powstanie listopadowe nie miało żadnych szans. Znałem bliżej Jerzego Łojka; wydał on trzykrotnie wznawianą książkę: „Szanse powstania listopadowego”, w której stawia tezę, że myśmy mieli szansę pobić Rosję. Moim zdaniem, nawet gdybyśmy dopuścili do głosu genialnego generała Ignacego Prądzyńskiego – to był największy strateg w dziejach Polski, który miał znakomite plany, tylko ich nie realizowano, a gdyby nawet – to i tak Clausewitz, który jest znanym teoretykiem wojskowości, już w czasie powstania formował wojsko koło Wrocławia, które miało wkroczyć do Polski, gdyby Polacy zaczęli odnosić zwycięstwa nad Rosjanami, a car Mikołaj był gotowy, w zamian za to odstąpić im część Królestwa Polskiego, więc powstanie nie miało absolutnie żadnych szans. Mówi się, że Uniwersytet Warszawski zlikwidowano, ale również zlikwidowano Uniwersytet Wileński, Liceum Krzemienieckie, czyli zadano cios polskości na tzw. ziemiach zabranych.
Obecna tradycja nawiązuje do tradycji Piłsudskiego, bo jak w 1926 r. Piłsudski doszedł do władzy, to niebawem zmieniono programy szkolne. Przedtem kładziono nacisk na pracę organiczną, a potem zaczęto mówić, że bez powstań i bez walki zbrojnej byśmy nie odzyskali niepodległości.
Mnie się zdaje, że w wychowaniu naszego młodego pokolenia tkwi jakiś zasadniczy błąd. Trzeba by znaleźć jakąś drogę pośrednią. Ja kończyłem szkołę średnią w Rydzynie; moim zdaniem dyrektor Łopuszański umiał znaleźć taką drogę, bo tam bardzo silny nacisk kładziono na pracę organiczną, braliśmy np. udział w pracach społecznych we wsiach okolicznych, były robione wycieczki dwutygodniowe dla starszych klas tzw. gospodarcze, a jednocześnie podtrzymywano pewien kult walki zbrojnej jako przejaw bohaterstwa, ofiarności.
– Nie jest rzeczą przypadku, że żaden z bohaterów pracy organicznej ze Staszicem na czele nie miał pomnika ani w XIX w., ani po odzyskaniu niepodległości. Pomniki stawiano tylko wodzom przegranych powstań, stawiało się pomniki Trauguttowi, generałom powstańczym, ale nie stawiało się ich np. Karolowi Marcinkowskiemu…
W jaki sposób można wychowywać u nas młodzież, tę młodzież, która ma wiele bardzo dobrych zadatków. Niedawno brałem udział w manifestacji pod Belwederem w obronie Rospudy, ta młodzież tyle wkłada zapału, bezinteresownej pracy, żeby ratować dolinę Rospudy, a mimo to ciągle się mówi o cynizmie młodzieży, o braku patriotyzmu.
– Władze nie zrozumiały jednej rzeczy, że przestał być aktualny model patriotyzmu z XIX w. Bo co mogło czekać jako nagroda patriotę w XIX w. – na tym świecie: śmierć w nurtach Elstery lub na stokach Cytadeli, ale sława u potomnych. A obecnie młodzież mówi to, co mówił Czarniecki i Sobieski w XVII w.: służba dla Ojczyzny, walka w obronie Ojczyzny – tak, ale należycie wynagradzane. A jeśli nie jest wynagradzane, to my mamy prawo wyjechać do innego kraju i tam pracować, i nawet zostać Niemcem czy Amerykaninem. Patriotyzm przestał być bezinteresowną służbą dla Ojczyzny. Co nie znaczy, że ta młodzież nie okazałaby się patriotyczna w obronie tej Ojczyzny.
Ta młodzież interesuje się przyrodą i to w sposób rozsądny, bo zdaje sobie sprawę, że walczy o swój los i los swych dzieci.
– Mnie niepokoi jedno: dawniej, gdy się wyjeżdżało na emigrację, to się mówiło, muszę wyjechać, bo tutaj dla mnie nie ma chleba lub uciska zaborca, ale gdy to się zmieni, to wrócę. Teraz spora część wyjeżdżających stawia na asymilację: jeżeli nam się tam powiedzie, to nasze dzieci zostaną Niemcami czy Amerykanami. Nie bądźmy obłudni – jeśli ktoś chce zrobić karierę na Zachodzie, to musi nauczyć się biegle obcego języka i poczuć się na Zachodzie obywatelem. Asymilacja przestała być czymś wstydliwym!
Ale jak temu przeciwdziałać? Bo to są przecież zjawiska niepokojące.
– Przeciwdziałać w ten sposób, że stwarzać tutaj godziwe warunki płacy i pracy. Nie można się odwoływać do poświęceń wielu pokoleń, bo to już nie działa.
Była kiedyś taka dyskusja między Zdziechowskim a Lwem Tołstojem, myśmy to w „Buncie” przedstawili: Tołstoj był przeciwnikiem patriotyzmu jako takiego, uważał, że chrześcijaństwo wystarczy, bo w patriotyzmie tkwi pierwiastek egoizmu. Wprawdzie usprawiedliwiał patriotyzm Polaków wobec polityki Rosji carskiej, która gnębi Polaków, ale jednak uważał patriotyzm za swego rodzaju zachętę czy usprawiedliwienie pogromów i wynaradawiania innych narodów, co oczywiście uznawał za rzecz szkodliwą i niepotrzebną.
– Z tym się nie zgadzam. Nacjonalizm jest rzeczą szkodliwą i niepotrzebną. Natomiast patriotyzm jako przywiązanie do pewnej wspólnoty etnicznej, duma z tradycji historycznej, jaką ta wspólnota posiada, przekonanie, że trzeba tych tradycji się trzymać i być im wiernym – jest czymś cennym. To jest tak jak z wyjściem za mąż – nawet jeśli oni się będą asymilować, nie powinni mieć poczucia, że przychodzą z kraju o niższej kulturze, zawsze nieszczęśliwego, pobitego, lecz że pochodzą z kraju o bogatej tradycji historycznej, z czymś, czym się można chlubić.
Natomiast poglądy Tołstoja zawsze były przedziwne – on kiedyś powiedział, że jak człowiek odchodzi od Boga, to zaczyna wariować, bo nihiliści przestali wierzyć, że Pan Bóg rządzi światem, natomiast wierzą, że istnieją takie drobne ustroje, które się nazywają „bakterie” i powodują choroby. Ja jestem ciekaw, co on by zrobił, jakby dożył do rewolucji bolszewickiej – pewnie by wyemigrował, jeśliby go wcześniej nie sprzątnęli.
Może by go zostawili jako zabytek – tak jak Sołżenicyna.
– … który jest typowym nacjonalistą rosyjskim.
Tak, przy całym jego humanitaryzmie i współczuciu dla swego narodu, to jednak razi jego nacjonalizm.
– Przeczytałem kiedyś książkę Sołżenicyna „Dwieście lat razem” o Żydach w Rosji, i tam jest postawiona teza, że rewolucja rosyjska była takim wielkim świństwem, którego Rosjanin Rosjaninowi by nie zrobił – to zrobili Łotysze, Polacy i Żydzi.
Tak, inne, obce narodowości, ale nie Rosjanie… Bardzo dziękuję za interesującą i kształcącą rozmowę.