Dzisiaj: | 255 |
W tym miesiącu: | 5987 |
W tym roku: | 38801 |
Ogólnie: | 513205 |
Od dnia 21-09-2006
Przewrotność ludzka wymyśliła i dziś wciąż stosuje wybieg, że w niektórych okolicznościach przykazanie to nie obowiązuje, zabijać człowieka pozwala, a nawet do zabijania zobowiązuje
Kolejny fragment niepublikowanego tekstu ks. Jana Ziei zatytułowanego „Myśli o odnowie życia kościelnego w Polsce” (datowany: sierpień 1975 r.)
Zakończyły się jubileuszowe nabożeństwa pielgrzymkowe w całym świecie katolickim poza Rzymem. Ciągną jeszcze pielgrzymki jubileuszowe do Rzymu. Wciąż głośno o konieczności pojednania się z Bogiem i ludźmi. Ale zdaje się nie wypowiedziano w tej dziedzinie wielu rzeczy i to dość ważnych.
O pojednanie się z Bogiem
Bóg jest niepojęty w swej istocie i nieogarniony w swoich działaniach. Poruszając się w kręgu najprostszych pojęć o Bogu, zdarza się, że niekiedy mówimy o Nim wyraźnie za mało, jakby pomniejszamy Boga, ujmujemy Mu chwały należnej. Staje się to np. wtedy, gdy myślimy i mówimy o Nim jako o czystej transcendencji, zapominając, że On jest Stwórcą tego naszego wszechświata, że aktem swej woli ten świat przy istnieniu utrzymuje, że jest temu światu bliski i że go nawet miłuje. „On niedaleko jest od każdego z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszmy się i jesteśmy” (Dz 17,28). On „karmi ptactwo powietrzne”, On „przyodziewa lilię polną”, On „policzył wszystkie włosy na głowie naszej”. O takim Bogu, o takim Ojcu niebieskim uczył nas przecież Pan Jezus. (Mt 6,26-30).
Za często mówimy o Bogu przebywającym w jakiś tylko zaświatach, w jakiś tylko nadprzyrodzonościach i zsyłającym na nas te tylko nadprzyrodzoności.
Więc „pojednać się z Bogiem” znaczy, między innymi, ale przede wszystkim, pamiętać o Jego bliskości i zawsze, i wszędzie „chodzić w Jego obecności”, jak dzieci wobec patrzącego na nie ojca. Tego nas uczy Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu.
O pojednanie się ze wszechświatem
Żywa pamięć o Bogu tak bliskim, prowadzi nas do „pojednania się” i ze wszechświatem. Bo on cały, w swym ogromie i najdrobniejszej swej cząsteczce jest Bożym dziełem, jest Boży. Nie ma w nim nic godnego wzgardy i odrzucenia. Cokolwiek we wszechświecie „jest”, wszystko głosi chwałę Boga. Wszelkiemu zaistnieniu On z pełni swego bytu udziela swego „tak”. I my cali jesteśmy cząsteczką Bożego wszechświata: gdy się poczynamy, gdy się rodzimy, gdy żyjemy, gdy umieramy, gdy stajemy na Bożym sądzie, otrzymując to, cośmy sobie wybrali.
Pojednanie się z Bogiem i Jego wszechświatem prowadzi nas do pokornego poznawania woli Bożej, dotyczącej nas w tym wszechświecie, i wiernego jej spełniania. Wolę Bożą Ojca niebieskiego w niektórych okolicznościach naszego życia wyraźnie nam podają przykazania Boże. Głosi je wiernie Kościół. Tu nie ma nic do poprawienia czy odnowienia.
Przykazanie: „Nie zabijaj”
Ale jedno przykazanie, piąte, „Nie zabijaj” — bywa przez chrześcijańskich nauczycieli kościelnych nieraz błędnie chyba tłumaczone i tak w sumienia ludzkie wpajane.
Że „Nie zabijaj” osłania życie człowieka — jest jasne i powszechnie uznawane: Człowiecze! Nie zabijaj człowieka! Ale przewrotność ludzka wymyśliła i dziś wciąż stosuje wybieg, że w niektórych okolicznościach przykazanie to nie obowiązuje, zabijać człowieka pozwala, a nawet do zabijania zobowiązuje.
Ta tendencja wdarła się nawet do katechizmów chrześcijańskich. Dlatego jeden z myślicieli polskich chyba słusznie wołał:
„Jeżeli raz »plemię Kaina« zdobyło się na bohaterski okrzyk: »Nie zabijaj« — nie wolno tego nakazu osłabiać żadnymi wykrętami, nie wolno naruszać całości sumienia i rozdzielać jednolitości zasady, która z istoty swojej musi być bezwzględną. Zwłaszcza nie wolno tego czynić książce, która ma uczyć chrześcijaństwa, nie wolno jej stawiać pytania:
»Czy nikomu nie wolno zabijać?« i odpowiadać:
»Wolno tylko:
1. zwierzchności, dla ukarania zbrodni,
2. żołnierzowi w sprawiedliwej wojnie,
3. każdemu w obronie własnego życia«.
Chrześcijaństwo nie uznaje »Zwierzchności«, mającej prawo zabijania, nie zna »sprawiedliwych« wojen i nie pozwala bronić »własnego« życia, kosztem »życia cudzego«”. (Stanisław Witkiewicz, „Chrześcijaństwo i Katechizm”, Lwów-Warszawa 1920).
Jezus Chrystus nie tylko żądał, by to piąte przykazanie, ogłoszone przez Mojżesza, było wiernie zachowywane, ale znacznie podniósł jego wymagania: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: »Nie zabijaj«; a kto by dopuścił się zabójstwa, podlega sądowi. A ja wam powiadam: Każdy, kto gniewa się na brata swego, podlega sądowi” (Mt 5,21-22). Więc nie tylko nie zabijać, ale nawet nie gniewać się na bliźniego — to nauka chrześcijańska, to życie chrześcijańskie. Chrystus nie pozwolił użyć miecza nawet w obronie Jego osoby (a czy ma ludzkość coś świętszego wśród siebie, niż Jego — Boga Człowieka?); nie bronił się sam użyciem przemocy i nie wezwał na pomoc, choć mógł, „aniołów z mieczami ognistymi”, a za krzyżujących Go — modlił się: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”. Taka jest wymowa i duch Chrystusowej Ewangelii.
Tego powinien uczyć każdy katechizm chrześcijański, każdy duszpasterz parafialny i każdy biskup w swej diecezji — aż się spełni znane proroctwo Izajasza (2, 1-5) o ustaniu wojen na ziemi.
Jeżeli ktoś sądzi, że się znalazł w takiej sytuacji, że musi zabić człowieka albo, że musi zabijać wielu ludzi, to człowiek ten musi w swoim sumieniu stanąć przed Bogiem Wiekuistym: „Wiem, że Twoje przykazanie jest: Nie zabijaj. Ale ja dziś…” Człowiek ten musi stanąć przed Bogiem sam jeden i sam jeden wziąć odpowiedzialność przed Nim za czyny swoje, nie chroniony przez żaden autorytet ludzki ani przez żadne nauczycielstwo kościelne, chyba jeno przez Zbawiciela, wołającego pośród mąk swego krzyża: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”.
Dopóki to nie nastąpi, Kościół Chrystusa musi pełnić swą rolę najwyższego nauczyciela według słowa Jezusa: „Dana mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody”. (Mt 28,18-19)
„Nauczajcie wszystkie narody” a nie „słuchajcie ich życzeń, podszeptów i rozkazów”.
Jakże wymowna i wzruszająca jest przedkomunijna kościelna modlitwa mszalna: „Panie Jezu Chryste! Ty powiedziałeś swoim Apostołom: Pokój zostawiam wam. Pokój mój wam daję”. Chrystus zostawił nam pokój — przez swoją wśród nas niewidzialną obecność, jednoczącą nas w Jego Ciało, i przez swoją Ewangelię, której wypełnianie jest warunkiem i gwarantem pokoju. Ale znaczna część ludzkości jeszcze nie zna Ewangelii lub, co gorsza, chociaż zna, nie wypełnia jej, grzeszy, prowadzi wojny, rozszarpuje jedność Ciała Chrystusowego. Stąd dalszy ciąg modlitwy mszalnej: „Nie zważaj na grzechy nasze, lecz na wiarę swojego Kościoła i zgodnie z Twoja wolą napełniaj go pokojem i umacniaj w jedności”.
Więc wiara Kościoła Chrystusowego jest pełna miłości, pokoju i jedności. W Kościele Chrystusowym nie ma miejsca na wojnę, bo w Kościele Chrystusowym wypełnia się przykazanie Boże: „Nie zabijaj”, rozumiane jako „nie zabijaj nigdy nikogo”. A jeśli mało jest tych, co tak rozumieją i tak żyją i za to umierają, niech nas to nie przeraża, lecz jak najbardziej zachęca do trwania w wierze Kościoła.
„Nie bój się trzódko mała, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo” (Łk 12,32).
Nauczajcie wszystkie narody! Tylko tak się przybliży prawdziwe pojednanie ludzi z Bogiem. Jeżeli tą drogą nie pójdziemy, to choćbyśmy w inne jakieś sposoby starali się czcić Boga, może On się od nas odwrócić i powiedzieć, jak niegdyś Izraelowi przez Izajasza i Habakuka: „Wasze winy wykopały przepaść między wami a waszym Bogiem; wasze grzechy zasłoniły Mu oblicze przed wami tak, iż was nie słucha. Bo krwią splamione są wasze dłonie, a palce wasze — zbrodnią” (Iz. 59,2-3). „Biada temu, co miasto na krwi przelanej buduje, a gród umacnia nieprawością” (Hab. 2,12). n
Ks. Jan Zieja