Facebook
Bunt Młodych Duchem
Książki polecane:
Licznik odwiedzin:
Dzisiaj: 159
W tym miesiącu: 476
W tym roku: 44140
Ogólnie: 471192

Od dnia 21-09-2006

Bunt Młodych Duchem

ks. Michał Janocha - Hodegetria z Chełma i ikonostas z Lublina

Autor: admin
03-04-2013

Kilka uwag o sztuce Ukrainy. Niniejszy artykuł pragnie w wielkim skrócie, niosącym nieuniknione ryzyko uproszczeń, wskazać na pewne istotne cechy sztuki Ukrainy. Czyni to w perspektywie przekraczającej ramy naukowo pojmowanej historii sztuki, zmierzając w kierunku chrześcijańskiej historiozofii. Będzie to, zatem próba spojrzenia na sztukę Ukrainy jako na locus theologicus. Dla tego typu refleksji, dalekiej od precyzji naukowego dyskursu, bardziej pasuje forma eseju.
Skoro kultura jest pewną formą stosunku człowieka do świata (przyjmijmy tę bardzo ogólną i szeroką koncepcję kultury), to duszą kultury jest religia, zaś jej sercem – sztuka. Dotyczy to w szczególnym przypadku tej sztuki, która sytuuje się najbliżej religii – sztuki sakralnej. A sztuki Ukrainy – podobnie jak sztuki całej Europy – bez sztuki sakralnej wyobrazić sobie nie sposób. Cóż pozostałoby z Ukrainy, gdyby z jej mapy wykreślić wszystkie obiekty sztuki inspirowane religią? A przecież ten obłąkany pomysł realizowano w tym kraju przez większą część minionego stulecia.
We wszelkich analizach historyczno-kulturowych ostatnich dekad utrwaliło się postrzeganie Ukrainy jako kraju szczególnego pogranicza „między Wschodem i Zachodem”. Pojęcia te mają głównie sens kulturowy, a nie geograficzny, bowiem – jak słusznie zauważa Igor Szewczenko – z punktu widzenia geografii dla ziem ukraińskich, przynajmniej w epoce staroruskiej, znacznie ważniejsze było położenie między południem (Konstantynopol) a północą (Wielka Ruś). Ta oś zachowała swoje znaczenie także w epoce nowożytnej (Stambuł – Moskwa), przy nasilającym się od XIV wieku wpływie zachodnim, który utrwalił się po unii lubelskiej.
Kultura Ukrainy jest naznaczona wyjątkową w skali całego kontynentu wieloetnicznością, wielokulturowością i wielowyznaniowością. Niewiele jest krajów w Europie, które na swoim terenie posiadają ruiny świątyń greckich, wczesnochrześcijańskich, bizantyńskich, żydowskich (zachowanych już tylko śladowo), karaimskich, tureckich, tatarskich, ormiańskich, nie mówiąc o niezliczonych cerkwiach i kościołach. Ten oczywisty fakt wydaje się nie dość należycie uwzględniany w różnego rodzaju opracowaniach, dokonywanych często z punktu widzenia wąsko pojmowanego nacjonalizmu – czy to ukraińskiego, czy polskiego, czy rosyjskiego.

Ze skarbca przeszłości wybieram dwa obiekty z kręgu bizantyńsko-słowiańskiego, bez względu na dawną czy obecną przynależność wyznaniową. Historia sztuki cerkiewnej, bowiem dość skutecznie opiera się (przynajmniej do rozbiorów Rzeczypospolitej) podziałom konfesyjnym, dając wymowne świadectwo jedności chrześcijańskiego Wschodu.
Będzie to spojrzenie z lotu ptaka, przelatującego przez rozległe epoki i przestrzenie i przysiadającego na chwilę na cerkiewnych krzyżach i kopułach, pod którymi, w ikonach i ikonostasach schroniła się najgłębsza, duchowa historia tego kraju. Historia wielokrotnie niszczona, palona, skazywana na śmierć i nieustannie, uparcie zmartwychwstająca. Historia ta świadomym mieszkańcom Ukrainy znana aż do bólu, przed wieloma dopiero się odkrywająca, przed licznymi wciąż jeszcze nie odkryta. A cóż mówić o mieszkańcach Zachodu, dla których Europa, jej kultura i sztuka, przez długie lata kończyła się na Łabie, od biedy na Odrze, a od niedawna kończy się na Bugu (tak przynajmniej łudzą się Polacy) …
Każda kultura i każda epoka znajduje swój symboliczny wyraz i swoją kulminację w wytworach ludzkiego talentu – słowa, dźwięku, obrazu, architektury, które stają się swego rodzaju duchowym ośrodkiem, punktem odniesienia, zalążkiem i wyrazem religijno-narodowego mitu (słowa mit używam w znaczeniu pozbawionym pejoratywnej oceny). W niniejszym szkicu wybieram dwa dzieła sztuki – ikonę i ikonostas. W emblematyczny (symboliczny – Red.) sposób reprezentują one średniowiecze i nowożytność. Nie muszę chyba dodawać, że jak każdy wybór, jest on naznaczony nieuchronną subiektywnością.

Pierwszy obiekt refleksji
Na początek ikona Matki Boskiej Chełmskiej. Jedno z najciekawszych odkryć w dziedzinie historii sztuki na przełomie tysiącleci w skali całej Europy, które poza Ukrainą nadal pozostaje prawie niezauważone. Prace ukraińskich konserwatorów i historyków sztuki, które zaowocowały w naukowych konferencjach i licznych publikacjach, pomogły już wyjaśnić wiele pytań, ale więcej wciąż pozostaje do wyjaśnienia. Konwencja eseju zwalnia mnie z przytaczania szczegółowej bibliografii przedmiotu. Dla historyków sztuki ważne będzie usytuowanie chełmskiej ikony na mapie historii sztuki bizantyńskiej doby Komnenów (dynastia cesarzy bizant. w latach 1081-1185 – Red.), a także w kontekście prowadzonej przez książąt ruskich polityki bizantyńskich importów artystycznych i kultowych.

Bogactwo legend związanych z ikonami przywożonymi z Bizancjum po chrzcie Rusi przez Włodzimierza i jego następców kontrastuje boleśnie z niedostatkiem zachowanych zabytków.

Na tym tle Matka Boska Chełmska nabiera jeszcze większego znaczenia. Aby ikona mogła zaistnieć na forum światowej bizantynistyki potrzebne jest większe upowszechnienie wyników dotychczasowych badań w językach zachodnich oraz podjęcie szerszej międzynarodowej dyskusji badawczej.

Chełmska ikona w organiczny sposób spaja dzieje Rusi-Ukrainy z tradycją Bizancjum, ale także z dziejami Polski. Matka Boska Chełmska spogląda na nas z otchłani wieków, pamiętająca cesarski splendor Bizancjum i jej odblask w dalekim staroruskim Chełmie, wysłuchująca prawosławnych modlitw greckich i ruskich, później – jak głosi napis na barokowej rycinie – „Chełmska Unitów Bogurodzica, Tatarów i Kozaków pod Beresteczkiem pełna chwały i godna pamięci pogromicielka”, wierna towarzyszka Jana Kazimierza, odbywająca w 1653-54 roku triumfalny pochód po Lwowie i po Lublinie, podróżująca wraz z Michałem Korybutem Wiśniowieckim i Janem Sobieskim w wyprawach wojennych, opiewana przez unickiego biskupa Jakuba Suszę, uroczyście koronowana papieskimi koronami w 1765 roku, błogosławiąca Tadeusza Kościuszkę w czasie antyrosyjskiej insurekcji, potem wysłuchująca prawosławnych modłów jego moskiewskich pogromców, a po pierwszej wojnie łacińskich oracji polskich jezuitów… Wreszcie wywieziona, przeżywająca wraz ze swoim ludem powojenną tułaczkę, całymi latami z trwogą ukrywana, zapomniana i wciąż pamiętająca, oczekująca, aż nadejdzie jej biblijna godzina. Modlili się przed nią Rusini – Ukraińcy i Białorusini, Polacy, także Rosjanie. Broniła na zmianę jednych przed drugimi. Kto dziś ma do niej prawo? Matka Boska Chełmska, cała w ranach i bliznach, jak ziemia chełmska, jak ziemie narodów tragicznie bratnich, Hodegetria, cierpliwie, nieustannie wskazująca wszystkim Chrystusa…
CDN
Tekst poniższy został napisany z okazji konferencji „Sztuka sakralna i duchowość pogranicza polsko-ukraińskiego na Lubelszczyźnie”, zorganizowanej w 2005 r. w Lublinie.

Artykuł w pełnej wersji ukazał się w książce Sztuka sakralna i duchowość pogranicza polsko--ukraińskiego na Lubelszczyźnie, Lublin 2005, s. 109-115.